poniedziałek, 17 grudnia 2012

Rozdział 11 " Dobrze jest mieć kogoś, kto zawsze będzie po twojej stronie."


              Jure właśnie skończył trening i czekając na swojego trenera, z którym miał dziś możliwość  porozmawiać, usiadł na ławce. Od pewnego czasu w jego głowie krążyły różne myśli, które nie dawały mu spokoju. A związane one były z jego związkiem, który - musiał przyznać- od niedawna zaczął się rozpadać. Elizabeth była naprawdę uroczą dziewczyną. Kiedy poznał ją zaledwie rok temu, nie sądził, że kiedykolwiek przestanie ją kochać. Jednak z czasem ulotniły się te motyle w brzuchu, a rzeczywistość, która wcześniej była optymistyczna, przeraziła się w ciągłe kłótnie, oskarżenia, nieufność i zazdrość. I chyba właśnie o to ostatnie najbardziej chodziło, bo zazdrość Lizz w ciągu ostatnich kilku miesięcy stała się obsesyjna. Skoczek miał wrażenie, że jego dziewczyna zupełnie zapomniała o uczuciach i wspaniałym roku, który przeżyli razem na rzecz węszenia w każdym jego spotkaniu z Klarą spisku. Nigdy nie powiedział jej o tym, że uczucie do niej wygasło, ale Lizz chyba sama musiała to wreszcie zauważyć. Doskonale zdawał sobie sprawę, że kryzys w ich związku był również jego winą, ale od jakiegoś czasu nawet nie starał się niczego naprawiać. Może po prostu nie chciał by było między nimi lepiej. Nie wiedział dlaczego, ale to Klarę wolał uszczęśliwiać, to z nią chciał spędzać wolny czas. A Elizabeth…doskonale wiedział, że rozstanie to tylko kwestia czasu, dlatego postanowił do niej jechać jak najszybciej, zaraz po tym, jak odbędzie kontrolną rozmowę z trenerem.
           Kilka godzin później znalazł się w salonie Elizabeth. Dziewczyna Siedziała przed telewizorem i popijała ciepłą herbatę, którą jakiś czas temu zaparzyła. Uśmiechną się delikatnie na myśl, że robiła to za każdym razem, kiedy tylko ją odwiedzał. Nie miała żadnego hobby, którym mogłaby się zająć. Szkołę skończyła rok temu, a praca nie była w jej głowie, może dlatego, że wszystko miała ufundowane przez zamożnych rodziców, którzy nigdy nie chcieli, aby ich córka pracowała. W ich oczach była porcelanową lalką, która musiała tylko ładnie wyglądać i pięknie pachnieć. Na początku wcale mu to nie przeszkadzało, dopiero z czasem zaczął się zastanawiać, nad tym poważniej. Spojrzał na nią raz jeszcze. Nadal była równie piękna jak kiedyś. Ale jemu wcale nie zależało na tym, by jego dziewczyna była piękna. Zawsze chciał mieć kogoś, kto podzieliłby jego pasję, kto uznałby skoki za coś wspaniałego. A Lizz nigdy się skokami nie interesowała, mało tego, uważała ten sport za bezsensowny i nigdy nie wspierała go w jego, jeszcze niewielkich dokonaniach. Za każdym razem, kiedy zapraszał ją na konkurs, odmawiała tłumacząc się zimnem, złym samopoczuciem, albo jeszcze inną bajką, którą umiała wymyślić na poczekaniu. A Klara była zupełnie inna, i to dzięki niej zrozumiał, że Elizabeth nie jest dziewczyną dla niego.
-Jure?- zapytała zdziwiona, kiedy po chwili poczuła jego obecność.- Nie powinieneś być teraz na treningu?- Siadaj.- podeszła do niego bliżej i chciała go pocałować na powitanie, jednak skoczek odsunął się od niej gwałtownie, co lekko zdziwiło dziewczynę. - Coś się stało?
- Musimy poważnie porozmawiać.
- W takim razie słucham.- blondynka nieco obrażona oschłym tonem Jure usiadła nie zwracając na niego większej uwagi.
- Od kilku dni bardzo intensywnie o nas myślałem. I z każda chwilą dochodzę do wniosku, że coś się pomiędzy nami skończyło.- dziewczyna natychmiast skierowała wzrok w jego stronę. Była zaskoczona tym bezpośrednim stwierdzeniem.- Oddalamy się od siebie coraz bardziej i nie wiem czy jest sens, aby to ciągnąć. Nic już nas nie łączy Lizz.
- Co ty mówisz?- dziewczyna nadal siedziała jak zahipnotyzowana i nie wiedziała co ma powiedzieć.
- Nie czujesz tego? Kiedyś było wspaniale, byliśmy w siebie zapatrzeni. Nie mogliśmy wytrzymać bez siebie choćby chwili. Ale od tego czasu wiele się pomiędzy nami zmieniło. Nie ciągnie nas do siebie jak wtedy. Czasami mam wrażenie, że jesteś mi zupełnie obcą osobą. – westchnął.- Lizz ja nie wiem czy chce być z osoba, z którą nic mnie już nie łączy.
- Nic? Myślałam, że właśnie tego chcesz. Dałam Ci wolną rękę, pozwoliłam, abyś robił to na co masz ochotę. A ty twierdzisz, że nic nas nie łączy?
- Ja naprawdę nie chce Cię krzywdzić, ale myślę, że bez sensu jest ciągnąć coś, co i tak nie ma prawa się udać.
- Powiedz lepiej,  że poznałeś jakąś inną dziewczynę, a nie wykręcasz się brakiem uczuć pomiędzy nami.
- Lizz nikogo nie poznałem i  mówiłem Ci już setki razy, żebyś przestała podejrzewać mnie o romans na każdym kroku. Powiedz mi, czy ty kiedykolwiek mi ufałaś?
- Pewnie, teraz zwal całą winę na mnie. Wiesz, jesteś bezczelny.
- Nie przyszedłem tu, by za cokolwiek Cię obwiniać. Po prostu chce się z tobą polubownie rozstać, bo mimo wszystko ten czas, w którym byliśmy razem będę zawsze dobrze wspominał.
- I może chcesz jeszcze zaproponować, żebyśmy zostali parą kochających się przyjaciół?- dziewczyna była już na skraju wściekłości, a z każdym słowem podnosiła głos coraz bardziej.
- Lizz nie myśl, że to dla mnie łatwe, ale myślę, że tak byłoby najlepiej.
- Wyjdź stąd Jure, wyjdź zanim powiesz coś jeszcze.
- Przepraszam. Nie chciałem, żeby tak to wszystko wyglądało.
- Naprawdę, lepiej będzie jeśli już pójdziesz.
- Życzę Ci szczęścia.- mówiąc to skoczek opuścił dom Elizabeth. Czuł ogromną ulgę, bo wreszcie powiedział o tym, co leżało mu na sercu. Dzisiejszym dniem przekreślił swój związek z Lizz, ale wiedział, że była to dobra decyzja.
Jednak mimo wszystko czuł się jak skończony idiota, skrzywdził dziewczynę, którą do tej pory uważał za najważniejszą. Nic jednak nie mógł  poradzić na to, że Klara stała się dla niego jeszcze ważniejsza.

                Brunetka kończyła właśnie składanie ciuchów do walizki. Nigdy nie była zbyt poukładana, jednak teraz, chcąc jak najbardziej wydłużyć czas bycia w domu Sinowców, układała bardzo starannie każdą jedną bluzkę tak, aby wszystkie były ułożone niczym w ekskluzywnym butiku. Klara czuła się potwornie i może dlatego mimo wszystko chciała powiedzieć Jure prawdę, chciała aby dowiedział się wszystkiego od niej, ale póki co skoczek był na treningu i nie miała pojęcia o której ma zamiar powrócić do domu. Nie wiedziała co ma z tym wszystkim zrobić. Tylko jedno było pewne, cokolwiek by się stało musi wrócić do Polski…
Kiedy usłyszała za sobą głos Marit wyprostowała się gwałtownie. Bała się, że nawet starsza kobieta będzie miała do niej pretensje, dlatego nie odważyła się odwrócić w jej stronę.
- Zamierzasz dać za wygraną?- spytała kobieta, czym nieco zaskoczyła Klarę.- Chcesz, żeby Nina opowiadała o tobie bzdury, kiedy już Cię tu  nie będzie. Nie możesz tak po prostu się poddać.
- Oszukałam was.- po policzku dziewczyny spłynęła łza, którą natychmiast wytarła dłonią.- Nina ma rację, powinnam się stąd wynieść jak najszybciej.
- Co ty mówisz dziecko. Przecież ty to zrobiłaś żeby tutaj zostać.- westchnęła.- Poza tym twój ojciec traktował Cię jak własną córkę, zawsze mi o tym mówił.
- Wiec pani wiedziała?
- Wiedziałam od samego początku i jeszcze bardziej Ci kibicowałam. Jesteś fantastyczną dziewczyną i nie pozwól sobie wmówić, że jest inaczej. ?
- Ale Jure…
- Jure to mądry chłopak, jeśli dasz mu szansę na pewno Ci wybaczy.

          Niby krótka rozmowa a tak bardzo podniosła Klarę na duchu, że cały strach gdzieś się ulotnił. Poczuła się o wiele lepiej, kiedy kobieta mocno ją przytuliła i zapewniła, że zawsze będzie po jej stronie. Jednak mimo wszystko już postanowiła. Wraca do Polski jak tylko zamknie wszystkie swoje sprawy tutaj…



 

czwartek, 6 grudnia 2012

Rozdział 10 " Bo tylko człowiek z zasadami może osiągnąc w życiu coś wielkiego."


            Brunetka właśnie rozczesywała swoje długie, brązowe włosy, które po nieprzespanej nocy układały się nieporadnie na jej głowie. Przyglądała się swojej osobie w wielkim lustrze i po głębszej analizie stwierdziła, że od czasu wyjazdu z Polski zupełnie się zmieniła. Czuła, że przez to wszystko co się wydarzyło stała się inną osobą, a dziewczynę, którą jeszcze do niedawna była, zostawiła gdzieś daleko za sobą. Przeciągnęła raz jeszcze dłonią by wygładzić włosy po czym zamrugała kilkakrotnie rzęsami. Chwilami tęskniła za „tamtą” Klarą, za jej optymizmem, naiwnością i emocjonalnością, ale z drugiej strony wiedziała, że teraz będzie miała zdecydowanie większe doświadczenie w postępowaniu i podejmowaniu decyzji.
            Dziewczyna otworzyła szeroko oczy i przyjrzała się w lustrze po raz kolejny. Także i w swoim wyglądzie zauważyła pewne zmiany. Zdecydowanie straciła na wadze, przez co jeszcze bardziej widoczne stały się jej kości policzkowe. Twarz, jeszcze blada, podkreślała podkrążone oczy i przemęczenie, jednak niespowodowane było brakiem snu, ale czymś co można było określić jako przygnębienie. Wyglądała źle, ale doskonale wiedziała, że winę za to ponosi nikt inny jak ona sama. Może gdyby nie brała tak wszystkiego na serio, może gdyby trzymała wszystko i wszystkich na dystans, teraz nie musiałaby się czuć tak, jak w tej chwili. Jak bezradna, malutka dziewczynka, której jedynym prawdziwym zmartwieniem jest brak zabawki, którą chciałaby mieć.  Tyle, że ona nie martwiła się zabawkami, a swoimi uczuciami, które ciągle dawały jej w kość. Ciągle czekała na dzień, w którym wreszcie mogłaby przestać myśleć i zaczęłaby robić to, co dziewczyna w jej wieku powinna. Brakowało jej tylko jednego, motywacji do działania, ale to mógł jej dać tylko jeden człowiek, Jure. Jednak najzwyczajniej w świecie po ostatnim spotkaniu z jego dziewczyną zrozumiała już, że nie ma przy niej najmniejszych szans, które do tej pory tliła gdzieś w sobie. Po za tym, miała jedną podstawową zasadę. Nigdy nie zniszczy życia kobiecie, odbijając jej chłopaka…
         Rozpoczął się kolejny, słoneczny dzień. Zupełnie nie pasował do nastroju Klary, ale dziewczyna nie zamierzała się tym przejmować. Usiadła wygodnie na fotelu i z przejęciem na twarzy zaczęła czytać kolejny fragment książki, którą zupełnie niedawno pożyczył jej Jure. Początkowo nie zamierzała nawet spojrzeć na granatową okładkę książki, ale z czasem przekonała się do niej i każdego ranka czytała choć kilka stron lektury, która nieraz powodowała, że choć na chwilę na ustach dziewczyny pojawiał się uśmiech. Dziś jednak nie zdążyła zagłębić się bardziej w tekst, ponieważ usłyszała ciche pukanie do drzwi. Zamknęła szybko książkę i wstała z siedzenia, odpowiadając przy tym krótkie „proszę”. Nieco się zdziwiła, kiedy do jej pokoju weszła matka Jure, ale nawet nie zdążyła zastanowić się jaki może być cel wizyty Niny. Mina kobiety nie zdradzała zbyt wiele, ale Klara domyślała się, że ich rozmowa się będzie zbyt miła. Mimo to starała się zachować pozory i uśmiechnęła się do niej delikatnie.
- Dzień dobry.- powiedziała nadal się uśmiechając.- Może pani usiądzie?- zaproponowała, ale po chwili została zamrożona spojrzeniem, które nie zwiastowało nic dobrego.
- Nie przyszłam tu na miłe pogawędki,  mam Ci coś do powiedzenia.
- Coś się stało?
- Tak, stało się. Od początku wiedziałam, że coś tu nie gra.- zaczęła opowiadać, jednocześnie chodząc nerwowo po pokoju.- Miałam przeczucie, że coś jest nie porządku z tobą i twoim przyjazdem. Pewnie dowiedziałbym się wszystkiego wcześniej, gdyby tylko Jure nie zażądał ode mnie, abym się do Ciebie nie zbliżała. Ale i tak znalazłam sposób by Cię sprawdzić.- na jej ustach pojawił się triumfalny uśmiech.
- Chyba nie bardzo rozumiem o co pani chodzi.- powiedziała zgodnie z prawdą brunetka, jednak zaczynała się powoli domyślać, do czego zmierza te wygłoszone rozpoczęcie.
- Doskonale rozumiesz, ale nadal wolisz udawać słodką idiotkę. To koniec Klaro. Możesz przestać grać w swoje głupie gierki. Rozszyfrowałam na samym początku dlaczego tu przyjechałaś, a teraz tylko tego dowiodłam.- westchnęła.- Jesteś zwykłą oszustką i wcale nie jesteś córką Andrzeja.
- Jestem.- oburzona dziewczyna podniosła głos, jednak tak naprawdę wiedziała, że kobieta ma rację. W jej oczach natychmiast pojawiły się łzy.
- Nie obchodzi mnie, za kogo uważał Cię mój brat i jak Cię traktował, ale wcale nie jesteś jego córką. Andrzej Cię zaadoptował i nie masz żadnego prawa do naszego majątku.- Klara była na straconej pozycji i doskonale zdawała sobie z tego sprawę.- Oszukiwałaś nas od samego początku, ale ja wiedziałam, że wcale nie jesteś taka święta. Chciałaś zabrać nam majątek, na który tak ciężko pracowaliśmy, ale nic z tego. Jesteś dla nas obcą osobą, która nie ma prawa do niczego w tym domu.
- To wszystko nie tak.- dziewczyna próbowała wszystko wyjaśnić, jednak Nina nie dawała jej ku temu żadnych szans.
- A jak? Chcesz powiedzieć, że to wszystko nie prawda?
- To wasz prawnik mnie tu ściągnął.- powiedziała łamiącym się głosem.- Nie miała pojęcia, że chodzi o spadek, w innym wypadku nie zdecydowałabym się na przyjazd tutaj. Ja tylko chciałam was poznać, chciałam mieć rodzinę, której nigdy nie miałam.- z jej oczu wypłynęły łzy, ale nie zrobiło to większego wrażenia na Ninie.- nawet pani nie wie, ile kosztowało mnie zostawienie wszystkiego w Polsce i przybycie tutaj. Ale kiedy dowiedziałam się, że chcecie mnie poznać, rzuciłam wszystko i przejechałam.
- Nie udawaj niewiniątka. Dobrze wiedziałaś, że na nas zarobisz.
- To nie prawda.
- Nie obchodzi mnie to, rozumiesz? Jesteś oszustką i nie możesz temu nawet zaprzeczyć. Masz się stąd jak najszybciej wyprowadzić. Daje Ci jeden dzień na zabranie swoich rzeczy i wyrzekniecie się spadku. Jeśli tego nie zrobisz, powiem  o wszystkim Jure. A tego byś chyba nie chciała, prawda?- brunetka nie powiedziała już ani słowa. Czuła, że jej serce za chwile pęknie na pół. Ten poranek zdecydowanie nie miał tak wyglądać. Teraz nie miała już wyboru. Jedynym wyjściem z tej sytuacji było opuszczenie domu Sinkoveców. I miała zamiar wyprowadzić się od nich jak najszybciej. Najgorsze było jednak to, że Nina miała we wszystkim rację a przynajmniej tak to teraz wyglądało. Była oszustką i nic tego nie mogło już zmienić.
- Jutro ma Cię tu nie być.

 


       Paramparam ;)
Z okazji mikołajek dodaje coś nowego. Dla wszystkich, którzy tu jeszcze czasami zaglądają.
Pozdrawiam cieplutko ;*