środa, 6 marca 2013

Epilog



             Ciągle patrzyła na kołyszącą się wodę. Ten widok napawał ją spokojem. Jednak ta harmonia nie trwała zbyt długo. Znów na myśl przyszło jej to, co się wydarzyło. Zamknęła mocno oczy, a spod zaciśniętych powiek popłynęły łzy. Nie chciała płakać, nie chciała pokazać, że jest słaba, nie chciała przyznać przed samą sobą, że jest z nią aż tak źle. Miała nadzieję, że ta chwila słabości, którą właśnie odczuwała niebawem się ulotni, jednak poczucie bezsilności coraz bardziej się pogłębiało, a ona miała jedynie ochotę by płakać.
Wytarła wierzchem dłoni wilgotny od łez policzek i westchnęła głośno. Miała nadzieję, że przynajmniej nikt nie zobaczył tego, jak się nad sobą użala. W tej chwili nie chciała niczyjej litości. Zresztą, nigdy jej nie chciała…
           Odwróciła się gwałtownie słysząc swoje imię. Rozejrzała się dokładnie dookoła, jednak nie zobaczyła nikogo kto mógłby jej szukać. Nie znała kogokolwiek z otaczających ją ludzi, dlatego stwierdziła, że to zwykłe przesłyszenie i wróciła znów do podziwiania kołyszących się fal.
      „Klara”- usłyszała po raz kolejny i znów z niepokojem obejrzała się za siebie. Chyba to jej kapryśny rozum mieszał w głowie, bo znów nie zauważyła nikogo znajomego. Pokręciła ze złością głową, jednak tym razem nie wróciła do czynności, którą wykonywała wcześniej. Od tego ciągłego patrzenia robiło jej się słabo, dlatego gdy tylko znalazła wzrokiem drewniane schodki, powędrowała w ich stronę i usiadła, by odpocząć.

       Była już prawie u swego celu, kiedy poczuła delikatny uścisk na ramieniu. Na początku myślała, że znów ma jakieś urojenia. Odwróciła się tylko dla pewności i stanęła nieruchomo. Teraz pomyślała tylko, że na pewno zwariowała, bo przed nią stał Jure trzymający w ręku czerwoną różę. Zamrugała kilkakrotnie rzęsami, ale ten obraz który widziała kilka sekund temu wcale się nie zmieniał.
- Klara, przepraszam.- Nie mogła uwierzyć, że to się dzieje naprawdę. Była pewna, że to koniec, że już nigdy go nie zobaczy. Nawet nie przeszło jej przez myśl, że będzie jej szukał. Przecież sam zadecydował o jej wyjeździe.- Nie wiem, jak mogłem być taki głupi.
Brunetka stała i patrzyła na niego osłupiała. Nie wiedziała, co mu powiedzieć. Miała mętlik w głowie. A gdy już odważyła się coś powiedzieć, w jej gardle urosła wielka gula, która pozbawiła ją głosu.
- Powiedz coś, proszę.
- Myślałam, że nie chcesz mnie znać.- powiedziała cicho, jednak on doskonale ją usłyszał.
- To nie tak.
- A jak? Odwróciłeś się ode mnie wtedy, gdy potrzebowałam Cię najbardziej. Popełniłam błąd, ale przecież zrobiłam to dla Ciebie.- w jej oczach znów pojawiły się łzy.
- Wiem, że teraz uważasz mnie za największego dupka na świecie. Ale chce żebyś wiedziała, że ten dupek strasznie Cię kocha i nie może bez Ciebie żyć.- popatrzyła na niego, szeroko otwierając oczy. W ciągu ułamka sekundy pojawiła się w nich mała iskierka.
- Możesz to powtórzyć?
- Kocham Cię Klara, kocham Cię i nie mogę już dłużej tego ukrywać.

         Bez zbędnego gadania zbliżył swoje usta do jej warg i złożył na nich delikatny pocałunek. Nie spotkał się z żadną próbą sprzeciwu, dlatego nie przestawał ani na chwilę. Za długo czekał na ten moment, dlatego teraz pragnął aby trwał on wiecznie.
        I znów na jej ustach zagościł radosny uśmiech, zupełnie taki, jak wtedy gdy dopiero tu przyjechała. W jednej chwili wszystko się zmieniło, poczuła, że znów zaczyna żyć, a troski i kłopoty zniknęły jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Teraz nic nie mogło zburzyć jej szczęścia. To wszystko nie było ważne, gdy wiedziała, że Jure jest przy niej.
- Wracajmy już. Myślę, że w rejs statkiem zdążymy jeszcze popłynąć.- na jej usta znów wkradł się uśmiech. Pokiwała tylko głową, po czym wtuliła się w jego ramiona. Czuła, że to koniec jej problemów. Pora na bycie szczęśliwą.

- Wracajmy…





KONIEC





        I tak właśnie kończy się nam historia słoweńskiej miłości. Historia, którą zapamiętam na długo i za którą będę tęsknić. Nie wiem jak wy, ale ja związałam się z bohaterami karuzeli. Te opowiadanie było dla mnie zupełnie inne niż wszystkie do tej pory. Było takie, jakie chciałam żeby było. No może z małymi wyjątkami.

      Chciałabym Wam bardzo, ale to bardzo podziękować. Gdyby nie wy, tego opowiadania nigdy by nie było. Jesteście dla mnie bardzo ważni. Motywacja jaką mi dajecie, jest o wiele więcej warta niż czas i wena razem wzięte ;) Zostawiliście tu wiele komentarzy, które pozwalały mi jeszcze bardziej wczuć się w tę historię i  które spowodowały niemały uśmiech na mojej twarzy. To dzięki Wam ta historia była dla mnie jeszcze bardziej wyjątkowa. Dziękuję Wam kochani za to, że jesteście ;***

     Ostatnio zaniedbałam ten blog oraz Was strasznie i jest mi z tego powodu bardzo przykro. Niestety brak czasu, a także inne prywatne sprawy zmusiły mnie do długich, coraz częstszych przerw w pisaniu i komentowaniu. W dodatku klasa maturalna sprawia, że tracę ochotę zupełnie na wszystko. Dlatego właśnie moi drodzy postanowiłam zakończyć pisanie. Nie mówię, że na zawsze, nie. Po prostu potrzebuje teraz dużo czasu na „podładowanie baterii”. Czeka mnie ciężki okres, ale kiedy znów będę miała więcej czasu, wrócę do Was.

     Będę tęskniła za Wami i waszymi historiami, ale kiedyś wrócę i wszystko postaram się nadrobić. Jeszcze raz dziękuję tym, którzy byli ze mną zawsze ;*
A tymczasem całuje Was mocno ;***
Pozdrawiam Lolle ;*



PS. Uwielbiam wiosnę xd

czwartek, 28 lutego 2013

Rozdział 15 "Przezwyciężony strach..."



         Jure wrócił do domu wściekły, bo nigdzie nie udało mu się odnaleźć Klary. Przeszukał już całe miasto, a po brunetce nie było ani śladu. W dodatku na zewnątrz padał okropny deszcz, który utrudniał mu sytuację. Jedyne czego się dowiedział, to że jest strasznym idiotą. Te stwierdzenie z ust Tepesa bynajmniej miłe nie było. Ale co tu dużo mówić, jego niegdyś najlepszy przyjaciel miał rację. Był idiotą, bo pozwolił dziewczynie odejść tak naprawdę nie chcąc słuchać jej nawet najmniejszych wytłumaczeń. Czuł się bardzo źle, a kac moralny, który odczuwał, z każda chwilą się powiększał. W głowie krążyło tylko jedno, jedyne zdanie, które wypowiedział mu Tepes kilka godzin temu, kiedy tak usilnie starał się znaleźć Klarę. ”Ona Cię kocha idioto, ale ty jesteś zbyt ślepy, żeby to zauważyć.”. Cholera, znów musiał przyznać mu rację. Tym razem to jego kumpel ze skoczni okazał się o wiele mądrzejszy i dojrzalszy od niego. Dał mu też do zrozumienia, że widział się z Klarą zupełnie niedawno, ale po pierwsze nie chciał mu powiedzieć gdzie teraz jest dziewczyna, a po drugie obiecał jej to. Na Tepesa więc nie miał co liczyć. Jedyne z czego mógł się cieszyć to fakt, że nadal była gdzieś niedaleko i jeszcze nie zdążyła się ewakuować z powrotem do Polski. W myślach jeszcze raz przeanalizował wszystko dokładnie, jednak nic mu to nie dało, bo nadal nie miał pojęcia co teraz mógłby zrobić. Z bezsilności wziął do ręki album ze zdjęciami, który stał zupełnie niewinnie na górnej półce i otworzył go z ciekawością. Dokładnie pamiętał, że dostał go na urodziny od Klary. Powiedziała wtedy, że te zdjęcia zawsze będą mu o niej przypominały, nawet jeśli już nie będą ze sobą mieszkać. Kiedy znalazł się na pierwszej stronie, jego oczom ukazało się zdjęcie, na którym razem z dziewczyną spacerowali przy zachodzie słońca. Kolejna strona albumu, kolejne zdjęcia i kolejny zastrzyk wspomnień, które natychmiast wypełniły jego głowę. Tyle razem przeżyli od czasu, gdy zjawiła się w jego życiu. Dopiero teraz, poprzez wszystkie te zdjęcia przypomniał sobie, jak było im dobrze w swojej obecności. Czy on zawsze musi wszystko zniszczyć?
           Wstał gwałtownie z fotela, na którym jeszcze przed chwilą siedział i podziwiał ich wspólne zdjęcia, po czym w mgnieniu oka znalazł się przy wyjściowych drzwiach. Musi ją znaleźć, po prostu musi. I tym razem zrobi wszystko, by znaleźć Klarę. Jeszcze wierzył, że ma szanse wszystko sprostować…
Po raz ostatni spróbował się do niej dodzwonić. Jednak nie miał żadnych złudzeń, że i tak nie odbierze od niego telefonu. Zadzwonił po raz kolejny, jednak tym razem jego odbiorcą okazał się być prawnik jego rodziny. Chwilę z nim rozmawiał po czym bez słowa się rozłączył. Teraz już wiedział, gdzie jest Klara. Wiedział również, że ma mało czasu by ją zatrzymać, bo za kilka minut miała wypłynąć w rejs statkiem. Nie wiedział z kim, nie wiedział gdzie, jednak w tym czasie zupełnie się tym nie przejmował. Liczyło się tylko to, że może ją zatrzymać. Ma jeszcze szansę i nie zamierza jej stracić. W ekspresowym tempie znalazł się w samochodzie, po czym z piskiem opon ruszył w kierunku portu.
        Kiedy zobaczył odpływający statek w jego oczach pojawił się strach. Doskonale wiedział, że dziewczyna jest już na pokładzie a on nie zdąży na niego wejść. Przyjechał o kilka chwil , za późno, dosłownie jedna minuta mogła zmienić całe jego życie. Już miał w ustach jakieś przekleństwo, kiedy statek stanął w miejscu i czekał na mniejsze łodzie, które płynęły tuż za nim. W jego głowie pojawiła się czerwona lampka. Po chwili skoczek zniknął gdzieś w tłumie ludzi…
         Zawsze bała się podróżować statkiem. Do tej pory uważała, że ma chorobę morską, jednak postanowiła pokonać swój lęk. Nie było jednak tak źle jak myślała. Mało tego ta wyprawa bardzo się jej spodobała. Choć przez chwilę mogła zapomnieć o tym, co ciągle siedziało w jej głowie. Nie czuła już strachu, ani przed samotnością ani przed wodą. Po raz kolejny w swoim życiu musiała pokonać trudności jakie los rzucał jej pod nogi. Na całe szczęście zdążyła się już przyzwyczaić, że jej życie nie jest bajką. Miała tylko nadzieję, że nie zamieni się ono w horror, bo to trudno byłoby jej znieść. Uśmiechnęła się pod nosem jednak jej uśmiech wcale nie przypominał tego, który widniał u osoby szczęśliwej. Był to uśmiech, którym starała się pokazać samej sobie, że wszystko jest już w porządku. Ale nie było. I tylko w głębi serca prosiła, aby już nigdy więcej nie musiała cierpieć tak, jak teraz…



      Od razu przepraszam, że tak krótko. Miałam przez chwilę natchnienie, dlatego udało mi się napisać część 15. Jest jaka jest, ale część przejściową mamy już za sobą.
Aaa i jeszcze jedno. Strasznie miło mi się zrobiło, kiedy część z Was napisała mi, że będzie tęsknić za tym opowiadaniem. Dziękuję Wam ;***

piątek, 15 lutego 2013

Rozdział 14 " Tam, gdzie było całe jego życie."


        Skoczek wyszedł z domu jakieś pół godziny temu. Miał nadzieję, że w miarę możliwości uda mu się znaleźć Klarę dość szybko, jednak dopiero teraz zrozumiał jak bardzo się mylił. Nie wiedział gdzie jest dziewczyna oraz gdzie mógłby jej szukać. Próbował kilkakrotnie dodzwonić się do brunetki, jednak ona albo wyłączyła telefon, albo nie chciała z nim rozmawiać, bo z każdym telefonem wykonanym do niej, słyszał głos automatycznej sekretarki, a z nią rozmawiać przecież nie chciał. Czuł się dziwnie chodząc przez park to w jedną to w drugą stronę. Jego przebywanie tutaj nie miało żadnego sensu, ale za wszelką cenę chciał dowiedzieć się teraz gdzie jest Klara, musiał ją przecież znaleźć nie zależnie od tego co myśli i co czuje dziewczyna. Zaczął się zastanawiać, gdzie mogłaby pójść, jednak analizując miejsca, które tu uwielbiała, z przykrością stwierdził, że wszystkie już odwiedził i w żadnym z nich nie spotkał brunetki. Może był głupi, ale przez myśl przeszło mu, że mogła udać się na skocznie. Lubiła tam przebywać, oglądać, kibicować. Co prawda nie było w tym czasie żadnego treningu, a tym bardziej konkursu, ale może poszła tam, by na spokojnie wszystko przemyśleć, przeanalizować. Nie miał nic do stracenia dlatego odwrócił się na pięcie i szybkim krokiem pomaszerował tam, gdzie było całe jego życie. Na skocznie…

         Siedziała na trybunach i co jakiś czas wycierała łzy, które spływały na jej blady policzek. To wszystko miało być inaczej. Przyjechała tu, by zmienić swoje życie, jednak wszystko ułożyło się dla niej zupełnie niekorzystnie. Pociągnęła nosem by zatrzeć resztki swojego płaczu i odetchnęła głęboko. Musiała się uspokoić i tak nie mogła niczego zmienić. Kiedy usłyszała za sobą odgłos stąpania , odwróciła głowę lekko do tyłu. Uśmiechnęła się delikatnie, jednak nieco sztucznie, po czym przecierając jeszcze raz oczy, spojrzała na swojego towarzysza ledwo przytomnym wzrokiem. Mimo, że czuła teraz do wszystkich uraz, przy nim zawsze miała chęć się uśmiechać. Czasami żałowała, że nie dała mu szansy. Szansy, aby spróbowali być razem.
        Uwielbiała to w jaki sposób zawsze ją traktował. Jak kogoś, kto jest najważniejszy.  Nawet jeśli coś szło nie po jego myśli starał się ją wesprzeć. Taki już właśnie był. Prawdziwy ideał. Dlatego, kiedy przytulił ją bez słowa, nie protestowała, tylko wtuliła się w niego i nasłuchiwała jak miarowo oddycha.
- Płakałaś?- spytał tylko cicho, tak aby jej nie wystraszyć.
- To naprawdę nie ważne.- odpowiedziała mu jeszcze nieco smutnym głosem, jednak mimo wszystko starała się uśmiechnąć.
- Co tu robisz? W dodatku w taką pogodę.- rzeczywiście pogoda dzisiejszego dnia nie była najpiękniejsza. Zupełnie niedawno zaczął padać drobny deszcz, który jeszcze bardziej potęgował uczycie depresji u dziewczyny. Dopiero teraz zauważyła, że ma całe przemoczone ubrania, a z włosów spływały co chwilę małe kropelki wody. W tej chwili jednak nie liczyło się dla niej to, jak wygląda. Jedyne czego mogła się obawiać to fakt, że jeszcze przed wyjazdem może się rozchorować. A tego by nie chciała, bo nawet nie miałby gdzie się zatrzymać. Westchnęła cicho i odsunęła się od skoczka, który usilnie wpatrywał się w jej zapewne bladą twarz, czekając przy tym na odpowiedź.
- Przyszłam bo miałam nadzieję, że Cię tu spotkam.
- Przecież mogłaś zadzwonić, gdybym wiedział że tu jesteś, przyszedłbym od razu.
- Potrzebowałam chwili spokoju.- brunetka złapała go za dłoń i uścisnęła mocno.- Jurji chciałam się z Tobą pożegnać.
- Nie rozumiem.- chłopak wyglądał na nieco zdezorientowanego, jednak nadal starał się ciągle uśmiechać.
- Wiesz, właśnie to w Tobie lubiłam najbardziej. Ten uśmiech. Nigdy nie schodzi z twojej twarzy, prawda?- spytała, jednak wcale nie czekała na odpowiedź.- Mógłbyś nim zawładnąć serce nie jednej dziewczyny.
- Twojego jakoś nie zdobyłem.- w jego głosie można było wyczuć odrobinę żalu, który jednak zniknął szybciej niż się pojawił.- Klara, co się dzieje?
- Może dlatego, że moje serce jest głupie i zawsze prowadzi mnie do złych wyborów.
- Wszystko jeszcze można zmienić, tylko powiedz mi wreszcie o co chodzi.- skoczek z każdą chwilą miał złe przeczucia. Dziewczyna nigdy jeszcze nie zachowywała się w ten sposób. Przez krótką chwilę bał się o nią jak nigdy.
- Wracam do domu, do Polski. Dużo się zmieniło odkąd widzieliśmy się ostatni raz.- brunetka opowiadała patrząc gdzieś przed siebie. Jej myśli zupełnie odbiegały od tego co teraz mówiła.- Nic mnie tu już nie trzyma. Nie mam tu ani rodziny, ani przyjaciół, zupełnie nikogo.
- Klara, masz mnie.- westchnął nadal nie rozumiejąc co się dzieje.- Zawsze będę twoim przyjacielem, bez względu na to co się stanie.
- I nie masz do mnie żalu? Naprawdę nie jesteś na mnie choć trochę zły?- spytała z niedowierzaniem.
- Nie mógłbym się na Ciebie gniewać dłużej niż pięć sekund.- na jego dotychczas zatroskanej twarzy pojawił się znów szeroki uśmiech.
- Dziękuję Ci Jurji. Mówiłam Ci już kiedyś, że jesteś najwspanialszym mężczyzną jakiego spotkałam?
- Przestań, bo się jeszcze zarumienię.- teraz ich rozmowa była już nieco lżejsza. Powaga ulotniła się gdzieś na krótką chwile, jednak zaraz powróciła.- Klara nie wyjeżdżaj.
- Nie mam innego wyjścia. Będę za Tobą strasznie tęskniła.
- Proszę nie mów tak, przecież możesz tu zostać…
- Nie, nadszedł czas, żeby wreszcie powiedzieć sobie jasno, że mój pobyt tutaj właśnie się zakończył. Popełniłam błąd i teraz jedyne co mogę zrobić to żałować, że odważyłam się tu przyjechać.
- Powiedz, czy twój wyjazd ma związek z Jure?
-  Po części tak, ale nie tylko. Nie rozmawiajmy już o tym, czas się pożegnać.- popatrzyła na niego jeszcze swoimi dużymi oczami, które nagle zapełniły się łzami.- Ale mam do Ciebie jeszcze jedną, ostatnią prośbę.
- Co mogę dla Ciebie zrobić?
- Uśmiechnij się do mnie. Uśmiechnij się tak jak wtedy, kiedy spotkaliśmy się pierwszy raz.- Skoczek spełnił jej prośbę i przytulił ją mocno do siebie. To prawda, że chciałby aby była dla niego kimś więcej niż „tylko” przyjaciółką. Ale mimo wszystko obiecał sobie, że zawsze będzie ją wspierał. Przecież była jedyną kobietą, na której mu zależało…




     Przepraszam za nieobecność i zaległości, których nie mogę ciągle nadrobić. Klasa maturalna zabiera mój cały czas, który najchętniej poświęciłabym na pisanie, niestety. Wielkimi krokami zbliżamy się do końca tego opowiadania. I chyba się z tego powodu cieszę ;)
    Pozdrawiam ;*

wtorek, 22 stycznia 2013

Rozdział 13 "Zanim będzie za późno..."


          Skoczek zamknął się w pokoju i usiadł bezradnie na łóżko. Miał tysiące myśli w swojej głowie i nie potrafił ich spokojnie poukładać. Miał wrażenie, że powinien zatrzymać Klarę, jednak z drugiej strony jego duma nie pozwoliła mu na to, by za nią pobiec. Okłamała go i to najbardziej zraniło jego uczucia. Doskonale wiedział, że nie mogła zrobić tego dla pieniędzy. Dziewczyna przyjechała tu kilka miesięcy temu i w ciągu tego czasu zdążył ją dobrze poznać. Wiedział kiedy się cieszy, kiedy ją coś trapi. Po pierwszym spojrzeniu potrafił rozgryźć, co w danej chwili czuje brunetka. Nie wierzył w to, by mogła przyjechać tu tylko dla majątku, jednak świadomość tego, że okłamywała go od samego początku nie mogła go opuścić od chwili, kiedy dowiedział się prawdy. Gdyby mógł cofnąć czas, zatrzymałby ją i porozmawiał na spokojnie, bez świadków. Jednak ona już dobre kilka godzin temu opuściła ich dom i najwyraźniej nie zamierzała wracać.
           Nigdy jeszcze się tak nie czuł.  Z jednej strony wierzył w jej niewinność i chciał aby teraz siedziała obok niego na łóżku. Tyle razem przeżyli. Bywało między nimi różnie. Raz lepiej, raz gorzej. Doskonale pamiętał jak się poznali. To właśnie Klara jako jedna z nielicznych wspierała go w jego pasji. To ona chodziła z nim na treningi, patrzyła jak skacze. Cieszyła się z udanego występu, pocieszała go, kiedy było gorzej. Pamiętał również zazdrość o spotkanie z Tepesem. Ledwo powstrzymał się aby nie uderzyć przyjaciela, kiedy zobaczył jak całuje Klarę. A teraz zamiast rozstrzygnąć to w inny sposób, tak po prostu pozwolił jej odejść.
           Co chwila zerkał w okno, mając nadzieję, że jednak dziewczyna postanowi wrócić. Tak bardzo mu na niej zależało, jednak ciągle nie mógł zrozumieć, dlaczego postąpiła wobec niego w taki sposób. Wszystko byłoby lepsze od kłamstwa…
           Odwrócił się w stronę drzwi, kiedy  usłyszał jak powoli się otwierają. To wcale nie była Klara, którą tak chciał zobaczyć, a jedynie Marit. Ona jako jedyna broniła dziewczynę od samego początku, nawet przez chwilę nie pomyślała, że Klara okłamała ich w złych zamiarach. Starsza kobieta usiadła obok niego i popatrzyła na chłopaka z zatroskaniem.
- Naprawdę wierzysz, że Klara miała wobec nas złe intencje? Powiedz, czy uważasz, że okłamała nas tylko dlatego, żeby zdobyć majątek?
-Oczywiście, że nie. Przecież ona nigdy nikogo by nie skrzywdziła.
- To dlaczego ją tak potraktowałeś, jakbyś nie wierzył w jej niewinność.
- To nie tak. Nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego nas okłamywał. Minęło tyle czasu, a ona nadal urywała przed nami prawdę.
- A nie pomyślałeś, że bała się powiedzieć nam, że nie jesteśmy jej biologiczną rodziną.
- Babciu, przecież to nie miałoby żadnego znaczenia.
- Dla Ciebie nie, ale dla Klary to ważna sprawa. Nie chciała o tym mówić, bo bała się twojej reakcji. Bała się, że postąpisz wobec niej w taki sposób jak dziś.
- Czyli w jaki?- spytał nie rozumiejąc o co chodzi kobiecie.
- Jakby Ci na niej nie zależało.- westchnęła cicho.- Jure czy ty naprawdę niczego nie widzisz, czy po prostu nie chcesz widzieć?
- O czym ty mówisz?
- Przecież ona to robiła z miłości do Ciebie. Ta dziewczyna jest w Ciebie zapatrzona jak w o obrazek.- w oczach kobiety pojawiły się łzy.- Klara Cię kocha i zrobiłaby wszystko, aby Cię nie zawieść.- pomiędzy nimi zapadła chwila ciszy. Jure nie wiedział co ma powiedzieć. Czy mógł być na tyle ślepy, by niczego nie zauważyć. A może po postu za bardzo skupiał się na zazdrości o nią i nie zauważył, jakim uczuciem darzy go dziewczyna.
- Może się myślisz…- jego głos wcale nie brzmiał w tej chwili pewnie.- Ona czuje coś do Tepesa.
- Przecież to ty ją namówiłeś do ich spotkania. Po za tym spotykałeś się wtedy z Elizabeth, to nie w jej stylu narzucać się zajętemu facetowi.
- Masz rację. Nie wierzę, że  mogłem tego nie zauważyć.- kobieta uśmiechnęła się delikatnie w jego stronę.- Babciu, ty o wszystkim wiedziałaś, prawda?
- To znaczy?
- Wiedziałaś, że Klara była adoptowana. Od początku o wszystkim wiedziałaś i mimo to, zawsze stawałaś po jej stronie.
- Tak wiedziałam, ale dla mnie to nie miało żadnego znaczenia. Zawsze chciałam mieć w rodzinie taką wnuczkę, która by się o mnie martwiła, która umiałaby ze mną rozmawiać. A ona właśnie taka jest. I nie ważne jest dla mnie to, czy była adoptowana czy nie. Jure, porozmawiaj z nią jak najszybciej, bo potem może być już za późno.
        Kobieta nie mówiąc już ani słowa, wstała z łóżka i skierowała kroki w stronę wielkich, drewnianych drzwi. Kiedy je otworzyła, odwróciła się jeszcze na chwilę i mruknęła cicho.
- Jeśli ty też ją kochasz,  nie pozwól jej odejść, proszę.- po chwili kobiety nie było już w pokoju. Jure znów został sam i z każda chwilą zdawał sobie sprawę z tego, że jego babcia ma rację. Musiał znaleźć Klarę natychmiast. Zanim będzie za późno…




              Z dedykacją dla " Simona".  I tych wszystkich, którzy są ;) Zaległości staram się nadrabiać.

piątek, 11 stycznia 2013

Rozdział 12 "Im szyciej tym lepiej."



          Dzisiejszy dzień był wyjątkowo piękny, dlatego dziewczyna zdecydowała się wyjść na spacer. Chciała jeszcze raz przemyśleć wszystko dokładnie. Musiała wreszcie powiedzieć Jure prawdę i chciała to zrobić właśnie dzisiejszego popołudnia. Po cichutku układała sobie w głowie, jakich argumentów mogłaby użyć na swoją obronę. Chciała, aby skoczek jej uwierzył, ale wiedziała, że może to być trudne w obecnej sytuacji. Tylko on, jako jedyny z całej rodziny nie dowiedział się jeszcze o wszystkim i właśnie dlatego postanowiła, że musi mu wyznać prawdę sama. Wtedy może łatwiej mu będzie ją przyswoić.
        Odczuwała w sobie lekki niepokój. Zawsze zastanawiała się, jak będzie wyglądał ten moment, ale nie sądziła, że to wszystko może być aż tak trudne. Byłoby lepiej, gdyby powiedziała mu o wszystkim wcześniej, ale miała w sobie za mało odwagi, zresztą w tej kwestii mało się zmieniło. Nigdy nie była odważna i tak już chyba zostanie.
         Od kilku minut starała się poukładać w głowie myśli, jednak nie mogła się na niczym skupić. Chciała mieć tą rozmowę już daleko za sobą, jednak czas płynął dziś bardzo wolno a nawet miała wrażenie, że powoli się cofa. Jakby ciągle o jedną wskazówkę. Potrząsnęła głową zdając sobie sprawę z głupoty, jaką właśnie uroiła w swojej głowie i zakryła dłońmi twarz. Siedziała na ławce w niewielkim parku i czekała, ciągle czekała, aż nadejdzie południe,  by móc wrócić do domu i porozmawiać ze skoczkiem. Popatrzyła zniecierpliwiona na zegarek i z ulgą stwierdziła, że już czas się zbierać, zwłaszcza, że miała jeszcze zajść do apteki, by kupić kilka lekarstw dla Marit.

          W nieco lepszym nastroju pokonała schody, które prowadziły ją do pięknej posiadłości Jure i jego rodziny. Z ulgą nacisnęła na klamkę, po czym otworzyła wielkie drewniane drzwi i weszła do przedpokoju. Już przy samym wejściu usłyszała głos Jure, dlatego lekko się zdziwiła. Wydawało się jej, że chłopak miał być w domu dopiero za godzinę, ale widocznie zmienił swoje plany. Im szybciej to załatwi tym lepiej dla każdego – pomyślała i ruszyła w kierunku salonu. Zatrzymała się jednak gwałtowanie, kiedy usłyszała kawałek rozmowy.
- Przestań Nino! Ta dziewczyna nie zrobiła nic złego.- głos Marit rozchodził się po całym domu.- Jure, chyba nie wierzysz w te bzdury. Przecież znasz ją nie od dziś i wiesz, że nie chodzi jej wcale o nasze pieniądze.- serce Klary stanęło na chwilę. Czyli Jure wiedział już o wszystkim. Wszystkie jej plany legły w gruzach.
- Nie o pieniądze? W takim razie o co? Czy ty jesteś aż tak głupia? Dlaczego jej bronisz, przecież ona od początku nas okłamywała.- Nina z każdym słowem podnosiła głos coraz bardziej.- Synku, bardzo mi przykro, że musiałam Ci to powiedzieć, ale taka jest prawda. Wasza kochana Klar ni jest wcale taka święta, na jaką wygląda. Przyjechała tu specjalnie, żeby zrobić na nas pieniądze, ale ja od początku wiedziałam, że coś jest z nią nie tak. Gdybyście mnie słuchali…
- Nie oceniaj jej, bo nic o niej nie wiesz.- Marit ciągle obstawała po jej stronie. Dopiero teraz mogła zobaczyć, że ta kobieta kocha ją jak własną wnuczkę.
- Ty też nic o niej  nie wiesz!- rozmowa ciągle toczyła się pomiędzy kobietami, natomiast Jure nie odzywał się ani słowem. Wiedziała, że skoczek był szoku. Mogła się jedynie domyślać, co teraz dzieje się w jego głowie.
- Klara to dobra dziewczyna i nie wierzę w nic, co o niej mówisz.
- Przestań wreszcie bronić tej dziewczyny!- krzyknęła Nina.- Jure, powiedz cos wreszcie, stań po mojej stronie.
- Chciałbym porozmawiać najpierw z Klarą.- cichy głos skoczka, wyrażał lekkie zdenerwowanie ale także i smutek.- Przecież, ona też ma coś do powiedzenia.- jego zdanie potwierdziła również Marit, która ciągle starała się załagodzić jakoś tą całą sytuację.
           Dłuższe ukrywanie się za ścianą salonu nie miało już większego sensu, dlatego dziewczyna postanowiła wejść do pomieszczenia, w którym czekali na nią domownicy. Teraz nie wiedziała co mogłaby powiedzieć, ale czuła, że Nina będzie w większości mówiła za nią, tak jak to często bywało. Nie miała już tych samych argumentów, które szykowała do rozmowy ze skoczkiem, tal naprawdę nie wiedziała, czy będzie dała rade wydać z siebie jakiekolwiek słowo.
- Już wróciłam- powiedziała nieśmiało wchodząc do salonu. Bała się tej rozmowy sto razy bardziej niż wtedy, kiedy wracała ze spaceru. Niepokój jaki miała w sobie ciągle się pogłębiał. Wszystkie oczy zwróciły się w jej stronę, a ona nie miała odwagi aby na nich spojrzeć. Najbardziej bała się zobaczyć rozczarowanie na twarzy Jure. Przecież nie miało tak być, wszystko potoczyło się zupełnie inaczej niż mogłaby tego chcieć.
- No proszę, nie dość, że oszustka to jeszcze nie wie co to dobre wychowanie.- jak zwykle zostało powitana w miły sposób przez Ninę, która pierwsza zauważyła wchodzącą brunetkę.- Mogłabyś przynajmniej udawać, że nie podsłuchiwałaś.
- To chyba nie jest teraz najważniejsze.- głos Klary nie był głośny, jednak mimo wszystko wszyscy obecni ją usłyszeli.
- Masz rację, najważniejsze jest to, abyś wyprowadziła się stąd jak najszybciej.
- Mamo, możesz w końcu przestać.- Jure powoli miał dość słuchania ciągłych docinek rzucanych w stronę młodziutkiej dziewczyny.- Dlaczego mi nie powiedziałaś?- spytał, powoli przenosząc wzrok na brunetkę.
- Uwierz mi, chciałam. Ale nie miała w sobie tyle odwagi. Powinnam zrobić to na samym początku, ale bałam się, że wtedy nawet nie będziecie chcieli mnie poznać.
- Daruj sobie takie teksty.- Nina mimo próśb swojego syna, nadal nie mogła powstrzymać się przed powiedzeniem własnego zdania.- Chciałaś tylko naszego majątku i pieniędzy. Gdyby tak nie było, nie zamieszkałabyś u nas i nie korzystałabyś z naszego domu. I nie zaprzeczaj, bo i tak wszyscy dobrze wiemy, że będzie to kolejne kłamstwo.
- Wcale nie chce waszych pieniędzy. Nigdy nie przyjęłabym od was ani grosza. A mieszkałam u was tylko dlatego, że nie miałam się gdzie podziać.
- Nie kłam.
- Nie kłamie, chciałam was po prostu poznać, ale nie sądziłam, że to pójdzie aż tak daleko. Nie wiedziałam, że tak bardzo się przywiąże. Nigdy wcześniej nie miałam rodziny.
- Nawet w takiej chwili będziesz udawać niewiniątko? Tylko się tu nam nie rozpłacz, bo zapewniam Cię, że to na nic.
- Przepraszam, naprawdę nie chciałam Was okłamać.- jej wzrok zatrzymał się na skoczku, który również spoglądał w jej stronę. W jego oczach malowało się rozczarowanie, ale także i zamieszanie.- Przepraszam za to, że chciałam mieć normalną rodzinę, którą mogłabym pokochać.- Dziewczyna natychmiast odwróciła się i ze łzami w oczach rzuciła się pędem w stronę schodów. Chciała jak najszybciej znaleźć się w „swoim” pokoju i wypłakać. Jednak tym razem nie miała czasu na rozklejanie się. Chwyciła spakowane wcześniej walizki i wraz z nimi udała się do wyjścia. Tak bardzo chciała, aby Jure powiedział, że jej wybacza, że nic się nie stało. On jednak zamiast tego, widząc ją z walizkami, odwrócił się w stronę okna i dał jej wolną rękę. Jedyne co jej zostało to odejście. Teraz znów zostanie sama…



     Kochani, życzę Wam dużo uśmiechu na nowy rok i wszystkiego co najlepsze ;*
Z małym poślizgiem zostawiam Wam ten oto rozdział ;) Dużo się dzieje, a jeszcze więcej się dziać będzie. 
Pozdrawiam ;* i trzymajmy kciuki za naszych. W końcu przed nami konkursy w przepięknym Zakopanem ;D