niedziela, 28 października 2012

Rozdział 8 "Sposób na sprawdzenie uczuć."

        Dziewczyna nie spodziewała się, że po tym jak ostatnio zachował się Jure wszystko mogłoby wrócić do normy. I tak też było, choć chłopak starał się naprawić ich relacje bardzo mocno. Nic jednak z jego starań wyjść nie mogło, bo Klara po prostu wiedziała, że musi minąć naprawdę dużo czasu, by mogła skoczkowi ponownie zaufać. Nie mogła od tak zapomnieć ich kłótni. Wszystko co wyjawił jej wtedy Sinkovec siedziało gdzieś głęboko w jej sercu i nawet jeśli bardzo by chciała zapomnieć, nie mogła. Niestety taka już była i nic nie wskazywało na to, że może się zmienić, przynajmniej nie w najbliższym czasie. Trzymała na dystans wszystko co wiązało się z jej „rodziną”, nawet babcię Marit przestała traktować tak jak kiedyś, za co była na siebie okropnie wściekła, bo akurat ona była dla niej największym wsparciem od początku, kiedy tylko tu przyjechała. Klara już powoli miała dość takiego życia, przy ludziach z którymi tak naprawdę nic jej nie łączyło, ale pomimo prób wyjazdu postanowiła przeczekać jeszcze tydzień, ostatni tydzień, który miał być decydujący. Wtedy postanowi co robić dalej.
     Tego dnia Jure od rana miał dobry humor. Z jego ust ani na chwilę nie schodził pogodny uśmiech, co powoli zaczynało irytować Klarę, która nie zamierzała podzielać jego radości. Ostatnio uśmiechała się tylko, gdy wspominała kolację z Tepesem, chociaż i wtedy do jej oczu napływały łzy, bo właśnie dzięki wizycie u przyjaciela Jure wszystko czym żyła rozpadło się na malutkie kawałeczki, których nigdy w życiu nie była wstanie pozbierać w jedną całość. Przynajmniej nie sama. Może gdyby miała kogoś do pomocy, mogłaby ułożyć swoje puzzle od nowa, szkoda tylko, że nie było w pobliżu nikogo komu mogłaby powierzyć te bardzo ważne zadanie. Dziewczyna weszła do swojego pokoju w nie najlepszym nastroju i rzuciła się na łóżko. Przed sobą miała kolejny dzień, który nie należał do tych łatwych. Przykryła się kocem po samą szyje z nadzieją, że może choć na chwilę zaśnie i będzie miała mniej czasu na myślenie, którego już miała serdecznie dość, ale jej plany nieco pokrzyżował Jure. Wszedł on do jej pokoju bez pukania, a raczej do niego wbiegł i z uśmiechem na twarzy czekał aż dziewczyna zaszczyci go spojrzeniem. Musiał chwilę poczekać, bo dziewczyna nie spieszyła się zbytnio z powitaniem skoczka, ale kiedy w końcu to zrobiła podszedł bliżej niej. Przez chwilę nic nie mówił, ale dziewczyna wiedziała, że to początek przed długim monologiem, którego będzie zmuszona wysłuchać.
- Dziś zadzwonił trener.- dziewczyna kiwnęła głową.- Organizuje małe przyjęcie, na które nas zaprasza.
- Nas?- zdziwiła się.
- Tak, właśnie nas. Opowiadałem mu kiedyś o Tobie, gdy tylko przyjechałaś. Chciał Cię poznać, ale do tej pory jeszcze nie miał okazji i stwierdził, że czas najwyższy żebym Cię przyprowadził. Wszyscy się zgodzili, ba, nawet byli tą wiadomością zachwyceni, bo nigdy przecież nie wiedzieli, że mam siostrę. No a Tepes był wniebowzięty.- dopiero po tych słowach dziewczyna jakby odzyskała trzeźwość umysłu. Zdecydowanie chłopak mówił zbyt szybko i zbyt małymi literami, by mogła wszystko ogarnąć.
- Czekaj, czekaj. Jakie przyjęcie.
- No przecież Ci mówię, że dla całego teamu. Trzeba jakoś uczcić rozpoczęcie sezonu.
- Ale ja nie jestem pewna, czy…
- Dasz radę, mała. Jeśli Ci się nie spodoba od razu wrócimy do domu.
- No nie wiem. – burknęła cicho. Nie miała ochoty nigdzie wychodzić, a już na pewno nie z Jure.- A kiedy to przyjęcie?
- Dziś wieczorem.
- Oszalałeś, przecież ja nie zdążę się nawet ogarnąć. Nie,  nie idę.- mówiła zrezygnowana.
- Klara tylko jest jeden problem.
- Jaki znowu?
- Ja im powiedziałem, że na pewno przyjdziesz. Oni mnie zabiją, jak przyjdę tam sam.
- To weź swoją dziewczynę. Myślę, że ona się tam bardziej nadaje niż ja.
- Klara proszę, tylko ten jeden jedyny raz. Zrób to i już nigdy więcej nie zmuszę Cię do niczego.- Brunetka popatrzyła na niego spod pół przymkniętych powiem i zrezygnowana cicho mruknęła.
- Niech Ci będzie, ten jeden jedyny raz…
       Szczerze mówiąc na początku nie miała ochoty iść gdziekolwiek, ale odkąd tylko weszła do małej sali zapełnionej ludźmi jakoś wszystko minęło. Już dawno nie spotkała się z taką uprzejmością i życzliwością od nieznajomych ludzi. Traktowali ją jak dobrą koleżankę, jak kogoś kogo bardzo dobrze znają. Nawet nie zauważyła jak szybko zleciał czas, spędzony bardzo miło. Zresztą sama obecność Tepesa jakoś dziwnie ją uspokoiła. Co prawda jeszcze nie miała okazji tego wieczoru z nim porozmawiać, ale czuła, że nie uchronnie zbliża się ten moment.
    I rzeczywiście po krótkiej chwili tuż obok niej przysiadł się wymieniony skoczek. Jak zwykle na jego ustach można było zobaczyć ten przepiękny uśmiech, który chyba nigdy nie znikał. Musiała przyznać, że stęskniła się nieco za nim, a przynajmniej za tym, w jaki sposób ja traktował. Czuła się przy nim jak dama, dlatego kiedy poprosił ją do tańca, po raz pierwszy tego wieczoru szczerze się uśmiechnęła. Tepes był jednak niesamowity, mało tego że przystojny, dżentelmen w każdym calu, to nawet w tańcu radził sobie znaczniej lepiej niż faceci, których znała do tej pory. Przez chwilę pomyślała, że jest po prostu idealny, tylko co z tego, skoro jej serce było tak rozdarte. Musiała wreszcie zadecydować, czego tak naprawdę chce, w innym wypadku straci kogoś, na kim jej zależy.
      Kiedy twarz Tepesa zaczęła się niebezpiecznie zbliżać w kierunku jej ust, zadrżała lekko. Brunetka patrzyła jak zahipnotyzowana w te przepiękne oczy skoczka, które błyszczały ze szczęścia. W głębi duszy czuła, że swoim zachowaniem daje Słoweńcowi nadzieję na coś więcej, ale nadal nie mogła się zdecydować. Kiedy poczuła na swoich wargach przyjemne ciepło wiedziała, że teraz nie ma już odwrotu. Nie miała nic do stracenia, więc pozwoliła mu przedłużyć ten niewinny pocałunek. Pocałunek, którym chciała sprawdzić swoje uczucia…


    Z okazji pierwszego śniegu ;)
Dla tych, którzy się wprost doczekać nie mogli, czyli między innymi Tobie Marzycielko ;*
  Pozdrawiam ;*

sobota, 6 października 2012

Rozdział 7 "Czas pokazuje jak bardzo ludzie są sobie obcy."


      Od kilku dni Klara miała dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Wszystko zaczęło się od nieszczęsnej kolacji z Tepesem. Wtedy jakby wszystko wokół się zmieniło, razem z zachowaniem Jure. Niby z nią rozmawiał, ale tak naprawdę wcale nie interesowało go to, co mówiła. Miała wrażenie, że chwilami całkowicie ją ignorował, ale póki co miała nadzieje, że niedługo wszystko się zmieni i będzie jak dawniej. Czekała kolejne kilka dni, ale sytuacja wcale się nie poprawiała. Mało tego, było coraz gorzej. Jure nie ukrywał tego, że nie chce mieć dla niej czasu a i rozmawiali tylko wtedy, gdy był zmuszony o coś ją zapytać. To stawało się dla dziewczyny bardzo irytujące a za razem przykre, bo nie mogła pojąć dlaczego skoczek zachowuje się wobec niej w taki dziwny sposób. Nie zdawała sobie sprawy, czym mogła go urazić. Bo przecież nie mógł być na nią zły bez powodu. Nie wytrzymałaby tego dłużej, dlatego postanowiła wreszcie porozmawiać z chłopakiem i wyjaśnić wszystko. Nie było to jednak takie łatwe, bo skoczek ukrywał się przed nią dość skutecznie albo chodząc na treningi albo wyjeżdżając w sprawach rodzinnych. I właśnie wtedy znów poczuła, że nie jest częścią ich rodziny, ponieważ nikt jej o niczym nie mówił. Całymi dniami siedziała w pustym domu, jedynie babcia czasami przychodziła do niej i opowiadała o tym, co się dzieje w mieście. Do czasu Klara była tym bardzo zainteresowana, ale ostatnio przestało ją to do reszty obchodzić. Wreszcie zebrała się w sobie i kiedy tylko zobaczyła, że Jure wrócił do domu od razu pomaszerowała w stronę jego pokoju. Nie była przekonana czy dobrze robi, ale nie miała nic do stracenia. W najgorszym wypadku spakuje swoje rzeczy i wróci z powrotem do Polski, bo nic jej już tu nie będzie trzymać. Nacisnęła na klamkę, po czym drzwi się otworzyły. Może wypadałoby najpierw zapukać, ale postanowiła załatwić tą sprawę bardzo szybko.
- Możemy porozmawiać?- spytała pewnym głosem i zamknęła za sobą masywne drzwi. Jure natychmiast odwrócił się w jej stronę. Już teraz wiedziała, że nie będzie łatwo. A przecież zupełnie niedawno skoczek uśmiechnąłby się do niej od razu i pierwszy zacząłby rozmowę. Jednak dziś było inaczej.
- Jasne.- mimo swojej odpowiedzi w jego głosie nie było słychać przekonania.- Coś się stało?
- Nie.- zaczęła, jednak przypominając sobie po co tu przyszła, westchnęła głośno i kontynuowała.- To znaczy tak.
- Może usiądziesz?- zaproponował, ale ona jakby nie usłyszała jego pytania.
- Co się dzieję? Dlaczego ostatnio zachowujesz się tak dziwnie wobec mnie?
- O czym ty mówisz? Chyba jesteś przewrażliwiona. To że nie ma dla Ciebie czasu, nie oznacza, że coś się dzieję. – dziewczyna prychnęła głośno nie wierząc w ani jedno jego słowo.
- Przecież ty mnie traktujesz jak powietrze, albo jeszcze gorzej. W ciągu ostatnich dwóch tygodni zamieniliśmy ze sobą może dwa zdania. Uważasz, że to jest normalne. Jeszcze niedawno nie mogłeś przestać przy mnie mówić, a nagle przestajesz się odzywać. Powiedz, zrobiłam coś nie tak?
- Przestań, zachowujesz się jak rozkapryszone dziecko. Przecież wiesz, że nie będę ciągle przy tobie stał i pilnował czy czegoś Ci przypadkiem nie brakuje. Nie zawsze mam czas, żeby się tobą zajmować.
-Doskonale wiesz, że nie o to chodzi. Nie potrzebuje niańki na pełen etat. Ty po postu mnie unikasz i nie chcesz mnie widzieć. Zastanawiam się tylko dlaczego, bo nie przypominam sobie żebym czymś Cię uraziła. I doskonale wiem, że wszystko zaczęło się od kolacji z Tepesem. Przecież wcale nie musiałeś tam iść ze mną, ja nawet nie chciałam tam iść, ale ty się uparłeś. Wolałabym siedzieć wtedy w domu, przynajmniej teraz byłoby między nami tak jak wcześniej. No powiedz, o co Ci tak naprawdę chodzi?
- O nic. Czy ty jesteś aż tak głupia? Może nie mam ochoty na spędzanie z tobą czasu. Nie wiem czy wiesz, ale mam dziewczynę. I to jej chcę poświęcać swój wolny czas, nie tobie. Przecież ty jesteś dla mnie całkiem obcą osobą. A po za tym, nie powinnaś się tak wtrącać do naszego życia.- jego słowa uderzyły w nią z taką siłą, że przez chwilę pociemniało jej w oczach. Nawet w najgorszym scenariuszu nie spodziewała się usłyszeć czegoś tak przykrego. Nigdy nie sądziła, że Jure tak myśli. Kiedyś zapewniał ją, że jest dla nich ważna a teraz? Teraz tylko przekonał ja jak bardzo była w błędzie przez ten cały czas, który spędziła w Słowenii. Chyba po raz pierwszy w życiu poczuła się tak strasznie, strasznie niepotrzebna i zbędna. Zupełnie wszystkim. Ale właśnie teraz uświadomiła sobie jedno. Jure miał rację, no bo kim ona dla niego była? Zupełnie obcą dziewczyną, która postanowiła wmieszać się w czyjeś życie. Po tej krótkiej rozmowie pozbyła się jakichkolwiek złudzeń i choć czuła się tak, jakby ktoś uderzył ją z całej siły w twarz, wiedziała że skoczek ma rację.
         Bez słowa odwróciła się i wyszła z jego pokoju. Niemal natychmiast w jej oczach nagromadziło się może łez, które po chwili spłynęły po policzkach. Po tym co usłyszała tylko jedno mogła zrobić. Odejść i powrócić do dawnego życia. Choćby było nie wiadomo jak nudne i bezsensowne. Kiedy znalazła się w swoim pokoju nawet nie starała się zatrzymać płaczu. Może łzy w niczym nie mogły jej pomóc, ale przynajmniej dawały odrobinę ulgi, która była dla niej teraz zbawienna. Za szlochaniem, nie usłyszała jak drzwi do jej pokoju się otwierają i pojawia się w nich skoczek. Dopiero kiedy podszedł bliżej i usiadł bok niej na łóżku, zorientowała się że jest blisko niej. Nie chciała żeby widział ją w takim stanie, dlatego przytuliła się jak najmocniej do poduszki i stłumiła płacz.
- Klara przepraszam. Tak bardzo Cię przepraszam. Doskonale wiesz, że wcale tak nie myślę.- westchnął i chciał dotknąć jej ręki, jednak dziewczyna nie pozwoliła mu na tę czynność.- Nie wiem co się ostatnio ze mną dzieję. Wiem, że nie powinienem zwalać swojego zachowania na stres i porażki, ale to chyba jedyny powód tego jak się zachowuje.
- A mi się wydaje, że wreszcie powiedziałeś co tak naprawdę myślisz. I wbrew pozorom jestem Ci wdzięczna, bo teraz nie mam już żadnych złudzeń. Mogłeś tylko pozwolić mi odejść jeszcze wtedy, zanim zdążyłam się z wami zaprzyjaźnić.- dziewczyna wytarła swoje mokre policzki i odwróciła się do skoczka.- A teraz daj mi spokój i wyjdź stąd. Obiecuje, że jutro już mnie tu nie będzie.
- Klara, co ty mówisz? Nie pozwolę Ci od nas odejść.- był zaskoczony jej zachowaniem, ale czego mógł się spodziewać, po tym co jej powiedział.- Zachowałem się tak, bo byłem o Ciebie zazdrosny. Nie chciałem, żeby Tepes tak od razu zabrał nam Ciebie. Przecież ty jesteś najcudowniejszą dziewczyną jaką poznałem.
- Jak możesz być zazdrosny o osobę, której w ogóle nie znasz?
- Klara daj mi jeszcze jedną szansę, a obiecuje, że już nigdy więcej Cię nie skrzywdzę. Wybacz mi, proszę.- chłopak przytulił mocno brunetkę, która już ledwo trzymała się na nogach. Miała w głowie zupełny mętlik, ale dziś nie mogła już o tym myśleć. Była wykończona, dlatego pozwoliła Jure tulić ją do siebie. Potrzebowała tego dziś, jak mało kiedy. Po krótkiej chwili zasnęła wtulona w niego, z mokrymi policzkami i roztrzepanymi włosami. Skoczek uświadomił sobie w tej chwili jedno, już nigdy nie pozwoli, żeby Klara płakała przez niego…
                



              I znów po dość długiej przerwie pozostawiam Wam ten siódmy rozdział. Jakoś zachciało mi się nagle coś napisać i mam nadzieję, że ta zachcianka pozostanie jeszcze przez jakiś czas ;) 
Przepraszam za wszystkie zaległości, ale szkoła, szkoła i nic po za tym...
A co do przenosin...tak będzie mi po prostu łatwiej i Wam chyba też.
Pozdrawiam Was gorąco ;*

środa, 3 października 2012

Rozdział 6 "Łatwo jest się zagubić, gdy serce jest naszym przewodnikiem."

     Klara nigdy nie lubiła się stroić. Uważała, że najlepiej wygląda nakładając na siebie coś wygodnego, a przy tym też czuła się znacznie lepiej. Również i dzisiejszego popołudnia postawiła na spontaniczność i otwierając szeroko szafę , postanowiła wybrać coś zwyczajnego. Chwilę zmierzyła wzrokiem wszystkie swoje ubrania wiszące na wieszakach i już po chwili wybrała jeden, znajdujący się na samym końcu. Jej oczom ukazała się zwiewna sukienka w brzoskwiniowym kolorze, którą kupiła jeszcze kilka lat temu będąc nad polskim morzem. Tamten wyjazd wiązał się mnóstwem radosnych chwil, które spędziła ze znajomymi. Zdecydowanie to chyba były najpiękniejsze chwile w jej życiu. Zamyśliła się na moment, jednak przypominając sobie o kolacji z Tepesem, wróciła prawie natychmiastowo do rzeczywistości, może nie tak kolorowej, ale jakże innej i udała się do łazienki z zamiarem wyszykowania się na wieczór, który zbliżał się wielkimi krokami. Kiedy po dłuższej chwili znów weszła do swojego pokoju, zastała w nim Jure który najpewniej chciał ją pospieszyć, albo ewentualnie sprawdzić czy dziewczyna nie zapomniała, że zaraz wychodzą. Skoczek nie zauważył jej od razu, zauważył jej obecność dopiero kiedy dziewczyna stanęła tuż przed nim i pomachała rękami tuż przed jego nosem.
- Żyjesz?- spytała z lekką ironią, jednak chłopak wcale się tym nie przejął. Zamiast tego wodził wzrokiem po jej szczupłej sylwetce i nie mógł wydusić z siebie słowa.- Jure, dobrze się czujesz?- ponowiła próbę porozumienia się z nim, jednak i to nie dało żadnych efektów. Skoczek jakby wcale jej nie słuchał, a przynajmniej nadal nic nie miał zamiaru powiedzieć.- Powiedz coś do cholery.- warknęła wreszcie z udawaną złością i to podziałało.
- Wyglądasz nieziemsko.- po jego słowach miała ochotę wydrzeć się na niego, ale zamiast tego prychnęła cicho i odwróciła wzrok w stronę lusterka. Może rzeczywiście końcowy efekt nie był tak tragiczny, jakby mogła się spodziewać. Wyglądała całkiem nieźle, a komplement wypowiedziany przez Jure upewnił ją w tym przekonaniu. Chyba w głębi duszy chciała, by powiedział coś tak miłego.- Zaczynam żałować, że to nie ze mną idziesz na tę kolację.- uśmiechnął się do niej uroczo, ale dziewczyna została obojętna na jego słowa.- Musimy już iść, bo Tepes nie da mi żyć jak się spóźnimy.- mówiąc to wstał z siedzenia i po raz kolejny tego dnia lustrując Klarę wzrokiem, opuścił jej pokój. Brunetka po jego wyjściu pomyślała tylko, że ona też bardzo żałuje...  Nie wiedziała  czego może się spodziewać po dzisiejszym wieczorze, ale mimo wszystko nie chciała tracić dobrego humoru, który od kilku godzin wcale jej nie opuszczał. Wiedziała, że to kwestia bycia przy niej Jure, ale starała się przynajmniej teraz o tym nie myśleć. Przyszła tu w zupełnie innym celu – by spotkać chłopaka, którego niedawno poznała pod skocznią. Kiedy wysiadała z samochodu swojego kuzyna, zawahała się na moment, jednak zdając sobie sprawę, że nie ma już odwrotu wzięła głęboki oddech i cicho westchnęła. Nigdy wcześniej nie stresowała się z powodu zwykłej kolacji, ale też nigdy nie była w takiej dziwnej sytuacji. Miała tylko ten komfort, że Jure zgodził się jej towarzyszyć. W innym wypadku chyba nigdy nie zdecydowałaby się spotkać z chłopakiem, którego przecież wcale nie znała. Przez myśl jej nawet nie przeszło, że mógłby jej coś zrobić, ale wolała się upewnić. Przynajmniej ten jeden raz. Jure czuł się nieco zbędny podczas tego wieczoru. Niby jego przyjaciel i Klara ciągle z nim rozmawiali, ale miał wrażenie że odgrywa tam rolę przyzwoitki, w dodatku wcale nie potrzebnej bo dwójka, która poznała się całkiem niedawno miała wiele tematów do rozmów. Chwilami miał wrażenie, że nie potrzebnie się zgodził na cała tą szopkę, ale nie chciał stawiać Klary w niezręcznej sytuacji. Teraz wiedział tylko jedno, już nigdy więcej nie zgodzi się na coś takiego. Nawet jeśli dyna dziewczyna będzie go o to błagać a na to raczej się nie zanosiło.Podczas gdy on rozmyślał nad sensem siedzenia tutaj, Klara wraz z Tepesem doskonale się bawili. Dziewczyna przez cały czas uśmiechała promiennie, co skoczek jeszcze częściej odwzajemniał. Gdyby ktoś nie znał ich wcześniej, mógłby pomyśleć, że są parą zakochanych do granic ludzi. Jednak pozory niekiedy mylą, a tak było również w tym przypadku. Klara nigdy nie wierzyła miłość od pierwszego wejrzenia. Owszem mogło to być zauroczenie, dopiero z czasem przekształcające się w miłość, ale nie musiało. Doskonale wiedziała, że musi najpierw doskonale kogoś poznać, by móc pomyśleć o czymś więcej. W dodatku od niedawna w jej sercu był już ktoś, kto zajął większość jego miejsca. I nawet jeśli chciałaby, nie mogła od tak po prostu go stamtąd wyrzucić. - Musze przyznać, że robi wrażenie.- dziewczyna nie mogła wyjść z podziwu, kiedy wszyscy razem wyszli na taras. Krajobraz jaki zobaczyła przekroczył jej oczekiwania. Nie dość, że cały ogród był bardzo zadbany, to jeszcze kilka metrów za nim można było skorzystać z uroków niewielkiej plaży, zrobionej najprawdopodobniej z inicjatywy właściciela posesji. Całość razem wydawała się czymś zupełnie egzotycznym, jakby na chwilę przenieśli się do zupełnie innej rzeczywistości. Nie mogła uwierzyć, że to wszystko jest na wyciągnięcie jej ręki.
- Może mi jeszcze powiesz, że z drugiej strony domu rosną palmy z kokosami.- zaśmiała się cicho, po czym podeszła nieco bliżej molo, które miało długość zaledwie kilku metrów.

- Nie, ale to naprawdę dobry pomysł.- Tepesa najwidoczniej nie opuszczał dobry humor, bo ciągle się śmiał i ciągle patrzył na brunetkę, która chwilami czuła się dość niezręcznie.- Może masz ochotę popływać?
- Nie…to znaczy, chciałabym ale jest jeden problem. Ja nie umiem pływać.
- To żaden problem piękna. Z przyjemnością udzielę Ci kilku wskazówek.- to mówiąc, chwycił ją niespodziewanie na ręce i bez żadnego zbędnego gadania niósł ją w stronę wody. Na początku była w zbyt wielkim szoku by zaprotestować. Dopiero później, gdy doszło do niej co tak naprawdę chłopak chce zrobić pisnęła głośno. Czuła pod sobą wodę, a to oznaczało tylko jedno. Jeśli do niej wpadnie, będzie to ostatni dzień jej życia.
- Proszę nie rób tego.- popatrzyła błagalnie na twarz Tepesa, ale ten tylko uśmiechnął się tajemniczo.- Jest już późno, a woda jest dość zimna.
- Nie, sama zobacz.- pisnęła po raz drugi, gdy poczuła jak woda oblewa jej stopę. Teraz już nie miała innego wyjścia, jak trzymać się szyi chłopaka jak najmocniej, w innym wypadku będzie źle. Bardzo źle. Poruszyła się niespokojnie czując jak poziom wody podnosi się niebezpiecznie. Zamknęła oczy i zadrżała pod wpływem zimna, które poczuła na skórze.- Klara nie bój się.- przylgnęła do niego jeszcze bardziej, ale sama nie wiedziała czy robi to z powodu strachu, czy po prostu wykorzystywała nadarzającą się okazję by być jak najbliżej niego. Chciała poczuć coś więcej, coś by zapomnieć o Jure. Ale niestety jej serce pozostawało obojętne. Odetchnęła z ulgą czując jak chłopak oddala się od wody i próbuje postawić ją na miękkim piasku. Zdecydowanie czuła się lepiej mając pod sobą kawałek lądu. Coś jednak sprawiało, że nie odsunęła się od Tepesa od razu. Dopiero po jakiejś chwili zrozumiała, że uniemożliwiają jej to ręce skoczka, które ciągle opierał na jej wąskiej talii. Spojrzała na niego z lekkim zdziwieniem, ale kiedy jego twarz zaczęła się niebezpieczniej zbliżać w jej kierunku, wyprostowała dłonie by zachować pomiędzy nimi dystans. Uśmiechnęła się dość niepewnie i musnęła wargami jego policzek, po czym odwróciła się na pięcie i pomaszerowała w kierunku domu. Nie chciała nawet wiedzieć, co ją skłoniło do tego czynu. Wiedziała, że będzie tego żałować i to szybciej niż jej się wydawało.
Szkoda tylko, że Jure ulotnił się zanim dziewczyna zdążyła opuścić dom Tepesa. Teraz dziewczyna musiała wracać do domu zupełnie sama.

poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 5 "Z każdym dniem musimy stawiać sobie nowe cele."

           Od wczorajszego dnia dziewczyna nie czuła się najlepiej. Gdy tylko wróciła do domu schowała się w swoim pokoju i zamknęła drzwi na klucz, tym samym nie schodząc nawet na kolację, która przygotowała Marit. Kilka razy przychodził Jure żeby gdzieś ją zabrać, ale ciągle zbywała go złym samopoczuciem i ogromnym bólem głowy, który oczywiście był zmyślony. Tylko ona sama wiedziała dlaczego się tak zachowuje i postanowiła zachować to dla siebie. Jedyną rzeczą jaką chciała teraz zrobić to komuś się wygadać, jednak istniał pewien problem. Nie miała nikogo, komu mogłaby zaufać i wyjawić wszystko co czuje. Wyjeżdżając z Polski z nikim się nie pożegnała, nawet nie powiedziała nikomu o swoich planach. Jedyną osobą, która wiedziała o wszystkim była szefowa sklepu w którym pracowała. I powiedziała jej tylko dlatego, ponieważ musiała się zwolnić z pracy.
       I nagle do głowy przyszło jej, że jest zupełnie sama. Nie ma przyjaciół, prawdziwej rodziny ani nawet znajomych. A przecież kiedyś było zupełnie inaczej. Pamiętała czasy, kiedy jako młoda dziewczyna nie mogła choćby na chwilę uwolnić się od znajomych ze szkoły. Wieczne imprezy , zabawy, alkohol. Na początku była zachwycona takim życiem. Mogła robić wszystko i nikt jej nie kontrolował. Babcia była zbyt słaba, żeby zabronić jej nowoczesnego życia. Nawet nie próbowała jej powstrzymywać przed imprezowaniem każdej nocy, bo każdy jej sprzeciw kończył się awanturą, a Klara i tak robiła swoje. Nie była łatwym dzieckiem, ale doskonale zdawała sobie sprawę że spowodowała to śmierć rodziców. Wszystko jednak się zmieniło, kiedy odeszła jej ukochana babci. Doceniła ją dopiero po śmierci i do tej pory żałowało tego, jak się zachowywała. Od tej pory dziewczyna przestała wychodzić z domu. Miała na głowie zdecydowanie więcej niż inna nastolatka. I choć mogła się poddać, załamać i starać się dalej żyć jak wcześniej, postanowiła się zmienić. I choć robiła to przez kilka lat, dopięła swego.
        Jednak teraz zastanawiała się czy oby na pewno dobrze zrobiła. Kosztowało to ją wiele pracy, nerwów i serca. A mimo to teraz była zupełnie sama i z każdym  dniem czuła się z tym coraz gorzej.
       Wczesnym rankiem wymknęła się z domu niezauważona zupełnie przez nikogo. Założyła na siebie zwiewną bluzę i naciągnęła na głowę kaptur, kiedy poczuła chłodne powietrze muskające jej skórę. Usiadła na drewnianą huśtawkę i założyła nogi tak, by oprzeć o nie głowę. Westchnęła cicho i zaciągnęła świeżym, porannym powietrzem. Przynajmniej na chwilę chciała zapomnieć o tym, co drażniło ją od wczoraj. Poruszyła nie nerwowo, kiedy na miejsce obok niej wskoczył czarny kot z białymi plamkami na łapkach. Uśmiechnęła się w jego kierunku i widząc jak zwierze podchodzi coraz bliżej, pogłaskała je.
- Tylko nie przynoś mi pecha kotku. I bez tego nie brakuje mi problemów.-szepnęła cicho i zaśmiała się zdając sobie sprawę, że właśnie weszła w rozmowę z małym kotem. A raczej monolog, bo nie doczekała się od niego żadnej odpowiedzi.- Nie chcesz ze mną gadać? Wiem, jestem strasznie nudna.- znów na jej ustach zagościł uśmiech, choć przez chwilę.
- Beza nie lubi gadać z kobietami. Woli facetów.
- Beza?- zaskoczona dziewczyna wyprostowała się słysząc za sobą doskonale znany głos.- Dlaczego ją tak nazwaliście.
- To pomysł babci.- skoczek podszedł teraz nieco bliżej i zganiając zwierzę, zajął jego miejsce.- Chyba ze względu na te białek łatki.- po tych słowach pomiędzy nimi nastała niezręczna cisza. Nigdy do tej pory dziewczyna nie czuła czegoś podobnego w obecności Jure. Jednak od wczoraj nieco się pomiędzy nimi zmieniło.- Jak się dziś czujesz?- na początku brunetka nie wiedziała o co mu chodzi, ale przypominając swoje wczorajsze wykręty bólem głowy od razu pospieszyła do odpowiedzi.
- Lepiej. Tylko trochę zgłodniałam.- powiedziała już zgodnie z prawdą i uśmiechnęła się lekko.
- Wiesz, wydawało mi się wczoraj, że coś Cię martwi.- tylko tego jej brakowało, żeby zaczął podejrzewać o czym teraz myśli. Zwinnie zaprzeczyła i aby go uspokoić znów się uśmiechnęła, i choć szeroko to bardzo teatralnie.- Nie zamieniłaś ze mną ani jednego słowa jak wracaliśmy ze skoczni.
- Już wtedy nie czułam się najlepiej.
- Klara, jeśli zrobiłem coś nie tak, to po prostu mi to powiedz.- skoczek odwrócił głowę w jej stronę i wpatrywał się intensywnie w jej oczy, jakby  czekając na reakcję.
- Nie wiem dlaczego tak myślisz, ale mogę Cię zapewnić, że wszystko jest w najlepszym porządku.- eh, znów kłamała, ale nie mogła inaczej. Nie teraz.
- Na pewno?- znów wysiliła się na uśmiech po czym pokiwała twierdząco głową.
           Znów zapadła chwila ciszy, niezręcznej ciszy. Nie zamierzała jej przerywać. Wszystko co mówiła było kłamstwem. Jednym wielkim kłamstwem, które ledwo przechodziło jej przez gardło. Nie chciała, żeby to wszystko tak wyglądało.  Jej pobyt tutaj miał być zupełnie inny. Wcale nie planowała się zakochać i to w dodatku w takiej osobie jak Jure. W dodatku zajętej osobie. Ale już postawiła sobie kolejny cel do osiągnięcia. Chciała jak najszybciej wybić ze swojej głowy Sinkovca i miała nadzieję, że nastąpi to bardzo szybko. Nie wiedziała jak bardzo może się mylić…
- Rozmawiałem z Teperem.- rzucił nagle skoczek.- Prosił żebym Cię pozdrowił.-uśmiechnęła się na samą myśl o nowym koledze i szybko podziękowała.- Ale to nie wszystko.
- Mówił cos jeszcze?
- Jest tobą zachwycony.- zaczął niepewnie.- Mówił, że jeszcze nie spotkał takiej dziewczyny jak ty. I…
- I co?
- Zaprasza Cię na kolację dziś wieczorem. Obiecałem, że Cię namówię. Oczywiście pójdę ta z tobą i będę robił za przyzwoitkę. Tylko błagam zgódź się, bo inaczej Tepes mnie zamorduje.
- Nie wiem czy to najlepszy pomysł, zwłaszcza, że…- przerwała zdając sobie sprawę, że o mały włos nie wyznała mu co tak naprawdę myśli.   Odchrząknęła cicho, żeby zatuszować to swoje nagłe zatrzymanie i udała, że pokaszluje. Na początku wcale nie była zachwycona z zaproszenia. Nawet nie pomyślała w pierwszej chwili, że mogłaby z niego skorzystać. Jednak po chwili w jej głowie pojawił się pewien plan, który miał ją doprowadzić do sukcesu. Może warto zainteresować się tym Tepesem. Wydawał się być bardzo miły, a w dodatku miał tak wspaniały uśmiech. Może dzięki temu zapomni o Jure. Tak, zdecydowanie to była jeden z najlepszych pomysłów, jakie miała odkąd tu przyjechała.
- Zgoda. Jeżeli pójdziesz tam ze mną, mogę przyjąć jego zaproszenie.- Na jej ustach znów pojawił się delikatny uśmiech. I tylko przez chwile pożałowała, że to nie z Jure umawia się tego wieczoru…

Rozdział 4 "Rozczarowanie jest cześcią życia. Częścią, której nie chcemy znać, jednak którą najbardziej przeżywamy."

        Klara nie mogła się spodziewać, że oglądanie treningu na prawie pustych trybunach przyniesie jej tyle szczęścia. Śmiało mogła stwierdzić, że od zawsze uwielbiała skoki narciarskie, ale nigdy nie miała okazji przyglądać się im z bliska. Pewnie gdyby Jure nie zabrał jej dziś ze sobą, nadal nie wiedziałaby czym zajmuje się ten przemiły chłopak. Podziwiała jego zaangażowanie, miłość do tego sportu. Ona mogła jedynie kibicować mu z odległego miejsca na trybunach i wspierać go, kiedy będzie oddawał swój następny bardzo ważny, choć treningowy skok.
        Brunetka przesiedziała tam jeszcze dwie godziny i z uśmiechem na ustach mogła stwierdzić, że nie nudziła się przez ten czas ani chwili. Może dla niektórych to było głupie, wpatrywanie się ciągle w różnych skoczków, ale ona traktowała to bardziej jako oderwanie od rzeczywistości, chwilę rozrywki, której przecież od kilku dni nie miała za dużo. Cieszyła się na samą myśl, że nie jest tu po raz ostatni, a kto wie, może uczęszczanie na skocznie razem z Jure stanie się dla niej codziennym rytuałem. Nie wiedziała dlaczego, ale z każdą kolejną chwilą chciała tu przychodzić coraz częściej. Chciała tu być bez względu na wszystko i wszystkich. Postanowiła, że gdy tylko chłopak po nią przyjdzie, będzie domagać się aby opowiedział jej o skokach coś więcej. Była tak spragniona wiedzy, że chwilami chciała zerwać się z siedzenia i pobiec do szatni, gdzie właśnie skoczkowie przygotowywali się do wyjścia. Jednak mimo wszystko cierpliwie postanowiła poczekać na bruneta, który podczas treningu kilkakrotnie przybiegał do niej i pytał czy niczego jej nie brakuje.
        Kiedy zobaczyła zbliżającą się do niej postać znajomego chłopaka, wstała ochoczo z miejsca i ruszyła w jego stronę. Już nie mogła się doczekać ich spotkania i dyskusji  na wszystkie tematy, o których chciałaby z kimś porozmawiać. Stłumiła jednak swoją radość widząc, że Jure nie jest sam. Obok siebie prowadził wysokiego jasnowłosego mężczyznę, który uśmiechał się niezwykle promiennie.
        Przyjrzała mu się z bliska, kiedy stał prawie naprzeciw niej. Kiedy ją dostrzegł jego usta ponownie powędrowały ku górze, ukazując rząd białych zębów. Dziewczyna w pierwszej chwili speszyła się, czując na sobie jego silne spojrzenie, jednak kiedy chłopak uścisnął delikatnie jej dłoń, odwzajemniła jego gest. Przez chwilę, zastanawiała się nad tym, czy ktokolwiek inny ma taki piękny uśmiech jak on, jednak nie znalazła w swoim otoczeniu zupełnie nikogo. Zdecydowanie ten skoczek powinien się tylko uśmiechać, bo wychodziło mu to wspaniale. A w dodatku nie mogła powiedzieć, że nie był przystojny. Może nie był tak wspaniały jak Jure, ale niczego mu nie brakowało. Spojrzała w jego stronę raz jeszcze i odwzajemniła ten promienny uśmiech, którym ciągle ją obdarzał.
- Klara poznaj mojego przyjaciela.- po chwili ciszy głos zabrał Jure, który przez ten cały czas jak zahipnotyzowany wpatrywał się w dziewczynę. Dopiero teraz dostrzegł, jak pięknie prezentuje się dzisiejszego dnia. Jej lekko pofalowane włosy skręcały się mocniej na wysokości szyi a malinowa pomadka dawała jej ustom niezwykle soczysty wygląd.- Jurij Tepes.
- Klara Choinowska, miło mi Cię poznać. – chłopak po raz kolejny tego dnia obdarzył ją uśmiechem. Jeszcze chwila, a chyba się w nim zakocha.
- Miałeś rację Sinkovec. – rzucił nowo poznany.- Jest bardzo piękna.- Klara poczuła jak na jej prawym policzku pojawia się rumieniec, jednak nadal zachowywała się tak jak wcześniej. Sinkovec zaśmiał się głośno i podszedł do dziewczyny, obejmując ją w pasie.
- Ja zawsze mam rację Tepes.
- Dobra, dobra. Tylko uważaj bo twoja dziewczyna będzie zazdrosna o Klarę.
         Po tych słowach Klara jakby na chwile zamarła. Poczuła jak w jej serce uderzyła coś ciężkiego i przewraca je w drugą stronę. Nie sądziła, że Jure będzie ukrywał przed nią tak ważny fakt z jego życia. Chyba właśnie zawiodła się na osobie, którą od kilku dni uważała za bardzo ważną, a kto wie czy nie najważniejszą w swoim życiu. Miała ochotę powiedzieć mu prosto w twarz, co o nim myśli, jednak zamiast tego ucichła na chwilę. Czuła w sobie straszny zawód. Może gdyby Sinkovec powiedział jej wcześniej o kobiecie którą kocha, nie miałaby mu niczego za złe, ale w tym wypadku miała prawo czuć się oszukana.
         Jure miał dziewczynę. Ale czego niby miła się spodziewać? Że przyjedzie tutaj i znajdzie miłość swojego życia? Przecież ten chłopak był cudowny, a tacy zazwyczaj są już zajęci. Po za tym chyba zapominała o najważniejszym. Jure był jej rodziną i wszyscy oprócz niej myśleli, że są rodziną biologiczną. Tak jednak nie było, ale teraz to i tak nie miało najmniejszego znaczenia. Skoczek, który zjednał jej serce był z kimś związany i nie miała prawa niszczyć jego dotychczasowego życia.
           Jak gdyby nic się nie stało po kilku chwilach ciszy dziewczyna znów przybrała na usta szeroki uśmiech. Cóż z tego, że nie był to uśmiech szczery, kiedy i tak nikt nie mógł tego rozszyfrować. Ludzie których tutaj poznała wiedzieli o niej niewiele i tak naprawdę nie dała im szansy na poznanie. Jedynie ona sama wiedziała co tak naprawdę czuje w środku, gdzie nie ma żadnych innych świadków. A czuła nieprzyjemny ból i z chęcią wypłakałby się teraz w poduszkę. Odsunęła jednak te myśli na potem i przeniosła wzrok na Tepesa, który przyglądał się jej uważnie od kiedy tylko znaleźli się naprzeciw siebie.
- Elizabeth wie, że nie musi być o mnie zazdrosna.- usłyszała za sobą dotychczas milczącego bruneta, jednak w jego głosie można było wyczuć pewien rodzaj złości.- Chyba będziemy się już zbierać.- tym razem skierował swoje słowa do dziewczyny. Ta jedynie pokiwała lekko głową.
- Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś.- Tepes nie dawał za wygraną i patrząc intensywnie na  Klarę starał się uchwycić jej spojrzenie, a kiedy już mu się ta sztuka udała znów uśmiechnął się do niej uroczo.
- W takim razie do zobaczenia.- powiedziała cicho po czym odwróciła się i spoglądając co jakiś czas na Jure, szła za nim posłusznie. I tylko ona mogła wiedzieć, jak bardzo tego dnia poczuła się zawiedziona…

Rozdział 3 "Nawet najmniejsza rzecz może sprawić, że na twarzy człowieka pojawi się uśmiech"

       Od próby jej wyjazdu minęło kilka dni, po których już prawe zapomniała o niemiłych słowach wypowiedzianych w jej kierunku przez Ninę. Jak obiecał Jure, jego matka od pewnego czasu przestała na nią naskakiwać, wręcz stała się dla niej niezwykle miła. Dziewczyna domyślała się, że ta przemiana to tylko chwilowa sprawa, ale jeśli dzięki temu miała czuć się szczęśliwa, dlaczego nie miałaby tego zaakceptować?
      Dzisiejszy dzień Klara miała spędzić w towarzystwie Jure, który obiecał zaprowadzić ją w wyjątkowe miejsce. Już od samego rana nie mogła się doczekać, kiedy chłopak zapuka do jej drzwi i porwie ją na długi spacer. Nie mogła opanować uśmiechu, który wkradł się na jej usta, gdy tylko pomyślała o swoim nowo poznanym bracie. Może to było głupie, ale zawsze gdy się przy nim znajdowała, miała nieodparte wrażenie, że czuje się szczęśliwa. Rozpromieniła się jeszcze bardziej, kiedy usłyszała szelest otwieranych drzwi do jej pokoju. Odwróciła głowę w ich kierunku i uśmiechnęła się, widząc jak Jure skrada się cichutko, żeby jej nie zbudzić. Zamknęła oczy udając, że jeszcze smacznie śpi i czekała, aż chłopak podejdzie bliżej. Sinkovec usiadł na łóżku tuz obok niej i przyglądał się jej z zaciekawienie, którego nie mogła zobaczyć. Dopiero, kiedy poczuła jak chłopak odgarnia kosmyk jej włosów z czoła, otworzyła leniwie oczy i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie spałaś.- bardziej stwierdził, odwzajemniając jej uśmiech. Dziewczyna poruszyła przecząco głową i patrzyła na niego z jakimś tajemniczym wyrazem twarzy.- A tak w ogóle to dzień dobry.
- Hej.- Klara podniosła się do pozycji siedzącej, naciągając kołdrę pod samą szyję. Domyślała się, że nie wygląda teraz najkorzystniej. Roztrzepane włosy, resztki po wczorajszym makijażu i podkrążone nieco oczy, od niewyspania. Zdecydowanie wczorajszego wieczoru, zamiast gadać z babcią powinna położyć się wcześniej, zwłaszcza, że wiedziała o której godzinie musi wstać. Zbliżała się siódma rano a mogło to potwierdzić słońce, które znajdowało się teraz na wysokości jej okna. Od kilku dni, właśnie dzięki takim obserwacjom zgadywała która dochodzi godzina i choć zegarek miała na wyciągnięcie ręki, ten sposób okazał się być o wiele ciekawszy.
- Wstawaj, zrobiłem Ci już śniadanie.- z zamyślenia wyrwał ją głos Jure, który nadal siedział koło niej i z uśmiechem przyglądał się jej jeszcze niewyspanej twarzy. Mruknęła coś w odpowiedzi i ziewnęła głośno, zasłaniając przy tym ręką usta. Chłopak zareagował jedynie śmiechem, po czym wstał z jej łóżka.- Mam Ci pomóc?- spytał, kiedy zobaczył, że dziewczyna z powrotem kładzie głowę na poduszkę. Brak odpowiedzi uznał za przyzwolenie, dlatego nie czekając ani chwili dłużej, pociągnął za pościel, która okrywała ciało Klary. Dziewczyna próbowała protestować i krzyczeć, jednak nic nie pomagało. Kiedy materiał znalazł się na podłodze, Klara skuliła się i oplotła rękoma swoje kolana. Skok temperatury dał się jej we znaki, bo po całym jej ciele przeszedł dreszcz zimna.
- Oddaj mi ją.- jej ton nie wskazywał na prośbę, lecz bardziej na rozkaz.
- Dobrze, ale zrobię to dopiero jak wstaniesz z łóżka.- chłopak uśmiechnął się lekko i choć zrobiło mu się żal zmarzniętej dziewczyny, nie miał ochoty przestać się z nią droczyć.
- Chcę ją teraz.
- Przykro mi, ale musisz spełnić mój warunek.
- Nic nie muszę.- oburzyła się, udając obrażoną.- Jeśli zaraz moja pościel nie pojawi się na moich nogach, nigdzie z tobą nie pójdę.- powiedziała tonem, nieznoszącym sprzeciwu, jednak chłopak nie zamierzał tak szybko odpuścić.
- Pójdziesz, choćbym miał Cię do tego zmusić.- dziewczyna wybuchła śmiechem, jednak nadal patrzyła na niego z obrażona miną.- Chcesz się założyć?
- Nie odważysz się.- powiedziała z uśmiechem i rzuciła w jego stronę małą poduszeczkę.
- Zobaczymy.- to mówiąc zaczął się do niej niebezpiecznie zbliżać.- Na pewno tego chcesz?- nie usłyszał od niej żadnej odpowiedzi, więc nie zastanawiając się dłużej, chwycił ją w pasie i z niesamowitą lekkością podniósł ją do góry. Kiedy już trzymał ją na rękach, nawet nie pozwolił zrobić jej żadnego ruchu. Co jak co, ale uścisk to miał mocny.
- Głupi jesteś.- nie mając już dłużej siły mu się przeciwstawiać, spokojnie czekała aż ja wreszcie puści, na co się nie zapowiadało.
 - A ty uparta jak osioł.- zaśmiał się patrząc na dziewczynę, która starała się udawać obrażoną.- Masz szczęście, że jesteśmy rodziną, bo w innym wypadku wrzuciłbym Cię teraz do basenu.- za jego ostatnie słowa dostał łokciem pomiędzy żebra, ale to i tak w mniemaniu Klary była nieduża kara. Obiecała sobie jednak, że następnym razem to ona będzie górą w tej nierównej walce. Uśmiechnęła się, kiedy chłopak zwolnił uścisk i postawił ja na podłodze.
- A teraz nie masz innego wyjścia, za piętnaście minut wychodzimy.

        Po ich porannym przekomarzaniu się nie zostało już śladu, teraz szli w skupieniu i tylko Jure wiedział, dokąd prowadzi ten ich spacer.
- Daleko jeszcze?- spytała uśmiechając się szeroko. Chłopak zatrzymał się na chwilę i wskazał palcem na obiekt wyłaniający się pomiędzy drzewami.
- Jeszcze tylko kilka kroków i będziemy na miejscu.- Dziewczyna z zainteresowaniem spojrzała na wyznaczony punkt i z zadowoleniem stwierdziła, żeidą w kierunku skoczni narciarskiej.
- Będziemy oglądać skoki?
- Nie do końca.- Jure uśmiechnął się a w jego oczach pojawił się błysk, który zauważyła dosłownie w ostatniej chwili.- Ty będziesz je oglądała.
- A ty, co będziesz robił w tym czasie?- spytała lekko zdziwiona i wyczekiwała na jego odpowiedź, która pojawiła się kilka chwil później.
- Widzisz Klara…ja będę skakał.- zatrzymała się na chwilę, tym samym przyswajając do siebie jego słowa.
- Jesteś skoczkiem i nic mi wcześniej nie powiedziałeś?
- Jakoś nie było okazji. A po za tym ostatnio mieliśmy trochę wolnego więc mogłem zając się poznawaniem swojej siostry.- na jej usta wkradł się delikatny uśmiech, ale tuż po nim pojawił się grymas zastanowienia.
- Kiedyś strasznie interesowałam się skokami, ale…
- Ale…
- Później zeszły na dalszy plan, zajęłam się pracą, nauką, swoimi obowiązkami.A ty?
- Co ja?
- Od kiedy jesteś skoczkiem?- spytała po pewnym czasie, szukając odpowiednich słów.
- Praktycznie od dziecka. Babcia zawsze przychodziła tu ze mną, kiedy byłem dzieckiem. To dzięki niej zostałem na skoczni dłużej. To całe moje życie i nie wyobrażam sobie mojego świata bez skoków.- uśmiechnęła się słuchając go bardzo uważnie. Jure miał pasję, którą realizował. Widać było, że skoki są dla niego bardzo ważną, a kto wie czy nie najważniejszą rzeczą w życiu.- Może nie skacze jakoś świetnie, ale…
- Kochasz to?- dodała za niego.
- Właśnie.
- I to się najbardziej liczy.- uśmiechnął się słysząc jej słowa.
- Mama nie była zachwycona moją decyzją, ale musiała przyjąć do wiadomości, że jej syn nie widzi swojej przyszłości bez sportu.
- I wtedy po raz pierwszy postawiłeś się jej i sam zdecydowałeś o swoim życiu?-uśmiechnął się lekko i przeczesał dłonią swoje ciemne włosy.
- Tak, chyba tak. I od tej pory robię to cały czas.- w tej chwili oboje wybuchli śmiechem i pomaszerowali w stronę skoczni.

Rozdział 2 "Jedna porażka, nie oznacza kolejnej"

 
        Klara mogła powiedzieć z ręką na sercu,  że teraz była już naprawdę szczęśliwa. Miała prawdziwy dom, rodzinę. No może troszkę tęskniła za przyjaciółmi, których zostawiła w Polsce, ale przynajmniej na razie postanowiła nie zaprzątać sobie tym głowy. Była tu zaledwie trzy dni, więc nie chciała od razu psuć sobie wyjazdu. Bardzo dużo czasu spędzała z Jure, który gdy tylko miał wolną chwilę rozmawiał z nią i pokazywał miejsca, w które sam najczęściej chodził. Klara od razu polubiła tego wiecznie uśmiechniętego chłopaka. Nie mogła sobie wymarzyć lepszego brata, o którym jednak wiedziała jeszcze bardzo niewiele. Chłopak obiecał, że niedługo to zmienią i będą mięli jeszcze okazję aby poznać swoje wady i zalety. Wierzyła, że tak będzie, nie miała podstaw by sądzić inaczej.
         Jednak jej szczęście nie trwało za długo. Skończyło się wtedy, gdy dziewczyna zobaczyła w jaki sposób traktuje ją Nina, matka Jure. Na początku myślała, że kobiet ma taki specyficzny humor, że nie ufa nowo poznanym ludziom, ale szybko wyszła z błędu. Kobieta nie lubiła jej i dogryzała Klarze w każdy możliwy sposób, w każdym możliwym momencie, czy to przy rozmowie, czy przy wspólnym posiłku. I nie trzeba było specjalnie się wysilać, by zauważyć jej nastawienie do młodej dziewczyny. Chciała, aby Klara wyprowadziła się od niech jak najszybciej, a najlepiej by było, gdyby wróciła tam, skąd przyszła. I nie pomagały upomnienia Jure, ani obrona babci. Wyglądało na to, że Nina nie da za wygraną i chce walczyć o swój majątek, który rzekomo chciała zabrać im panna Choinowska. Klara powoli zaczynała mieć dosyć zachowania kobiety, przecież nie przyjechała tu by ich okraść, chciała tylko poznać swoją rodzinę.
          Podczas śniadania jak co dzień Klara usiadła tuż obok Marit. Staruszka od początku trzymała jej stronę i starała się ją wspierać w trudnych momentach, kiedy Nina znów postanowiła jej dogryzać. Niekiedy broniła ją przed złośliwymi komentarzami, jednak nie miała odpowiedzi na wszystko. Pomimo tego, już zdążyła ją polubić. Stała się dla niej jak babcia, której nigdy wcześniej nie miała. To było wspaniałe uczucie.
Kiedy dopijała już swoją herbatę zerknęła w stronę młodszej kobiety. Widziała na sobie jej ostry wzrok, jakby chciała za chwilę znów powiedzieć coś niemiłego w jej kierunku. Zdążyła się częściowo do tego przyzwyczaić, ale to stawało się strasznie trudne do wytrzymania, zwłaszcza, kiedy Jure nie było w domu, tak jak dziś. Musiała się przed nią ukrywać, by nie sprowokować jej do kolejnych gorzkich słów. Jednak tym razem była na pozycji straconej, nie mogła po prostu odejść od stołu bez żadnego słowa.
- Nasza panna z Polski nie jest głodna? Czyżby nie smakowało Ci śniadanie?- nieprzyjemny ton Niny sprawił, że gwałtownie się wyprostowała.- Nie wiesz, że kulturalni ludzie nie marudzą przy stole?- kobieta rzuciła jej krótkie spojrzenie nasycone jadem, po czym wróciła do konsumowania.
- Nie czuje się dziś najlepiej.- dziewczyna mimo irytacji, starała się zachować normalnie.
- Tak jak codziennie.- usłyszała już nieco ciszej Klara.- W takim razie lepiej będzie jak opuścisz jadalnie i dasz nam w spokoju zjeść.
- Nino przestań!- teraz głos zabrała babcia, która nie mogąc patrzeć na złośliwość córki, spojrzała na nią chłodno.- Daj dziewczynie wreszcie spokój.- I dała, ale tylko na krótką chwilę, bo widząc jak Klara wstaje od stołu nie powstrzymała się od kolejnego komentarza.
- Długo zamierzasz jeszcze zamęczać nas swoją wizytą?- to pytanie całkowicie uraziło dziewczynę, która tak bardzo przejęła się słowami Niny, że przez chwilę nie mogła wypowiedzieć ani słowa.- Odpowiesz, czy dalej będziesz tak stała i milczała.
- Niedługo.- wybełkotała niewyraźnie, co wywołało na twarzy kobiety ironiczny uśmiech.
- To znaczy? Przecież nie będziesz ciągle siedziała na naszej łasce.-dziewczyna doskonale widziała zakłopotany wzrok Marit, która nie mogła jej pomóc w żaden sposób.
- Jak tylko znajdę coś do wynajęcia, wyprowadzę się stąd. Niech się pani nie martwi.
- I doradzałabym również wynająć dobrego adwokata, bo tak łatwo nie oddamy pani naszego majątku. – dopiero teraz Klara zrozumiała, o co tak naprawdę chodzi matce Jure. Bała się, że dziewczyna będzie chciała zabrać im majątek. Znów poczuła w sercu mocny uścisk. Przecież nawet przez chwilę nie pomyślała o pieniądzach. Nienależny oceniać innych swoją miarą.
- Nie zależy mi na waszym majątku, ani pieniądzach. Przyjechałam tu, żeby was poznać, ale widzę, że tylko ja cieszyłam się z przyjazdu tutaj.-  Klara z zawodem spuściła wzrok na podłogę, a w jej oku zakręciła się łza. Nie tak to sobie wszystko wyobrażała.
- Nie wierzę w czystość twoich intencji. I przestań udawać świętą.- kobieta spojrzała na nią po raz kolejny chłodnym wzrokiem i wróciła do jedzenia.-Doskonale wiem, że jesteś tu tylko z powodu spadku,
- Nic pani nie wie.- rzuciła głośno, po czym pędem rzuciła się w kierunku drzwi, miała dosyć wysłuchiwania kolejnych oskarżeń, które padały w jej kierunku. Jeszcze nikt w życiu nie obraził ją w tak bezczelny sposób. Można  było jej zarzucić wszystko, ale nie materializm. Pobiegła do swojego pokoju i wyciągnęła spod łóżka niedużą walizkę, dokładnie tą samą, która kilka dni temu zdążyła rozpakować. Otworzyła ją jak najszerzej i opróżniając szafę ze swoich ubrań, wrzucała je do środka walizki. Nie sądziła, że jej wyjazd skończy się po trzech dniach, ale i tak nie żałowała swojej decyzji. Skorzystała z okazji i choć wszystko potoczyło się inaczej niż by tego chciała, wykorzystała swoją szansę. Może wyjazd był pomyłką, ale dzięki temu poznała dwie osoby, które od początku bardzo polubiła. Walizka była już prawie pełna, kiedy usłyszała ciche stukanie do drzwi.
- Mogę?- odwróciła się gwałtownie, słysząc głos Jure. Pozwoliła mu zostać, jednym skinięciem głowy.- Rozmawiałem z babcią.- kontynuował, jednak dziewczyna w dalszym ciągu zajęta była układaniem swoich rzeczy w walizce.- Strasznie przepraszam Cię za moją mamę. Zupełnie nie wiem co się z nią dzieje. Nigdy się tak nie zachowywała.
- Przepraszam Jure, ale myślę, że to nie ma sensu.
- Ale co.- chłopak dopiero teraz zauważył, że Klara pakuje swoje rzeczy więc wstał i ze zdziwieniem podszedł bliżej.- Co ty robisz?
- Wyjeżdżam.- westchnęła.- Skoro mnie tu nie chcecie, to nie będę zawracać Wam głowy. Wracam do siebie.
- Klara, nie pozwolę Ci na to!- chłopak złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie.- Przecież wiesz, że stałaś się dla nas ważna w chwili, gdy tu przyjechałaś. Nie możesz nas teraz tak zostawić.- Jure spojrzał głęboko w jej oczy, po czym uśmiechnął się.
- Nina chyba nie jest takiego samego zdania.
- Nie przejmuj się nią, obiecuję, że już nigdy nie powie na ciebie złego słowa. No już uśmiechnij się.- zaproponował, ale brzmiało to bardziej jak rozkaz.-Wiem, że musiało być Ci przykro, ale uwierz mi, prędzej czy później się do ciebie przekona. Po prostu potrzebuje więcej czasu niż ja z babcią.- na jego twarzy znów zagościł uśmiech.- A właśnie, babcia zaprasza Cię na nalewkę. Otworzyła ją specjalnie dla ciebie, żeby napić się z jedyną wnuczką, jaką ma.
- Dzięki Jure.- dziewczyna po raz pierwszy w tym dniu rozpromieniła się. Po rozmowie z chłopakiem zrobiło jej się lżej na sercu.
- I nalegam, żebyś mieszkała u nas, ile tylko się da. To jest też twój dom. Na zawsze.- przytuliła się do niego mocno i z uśmiechem na ustach patrzyła na krajobraz za oknem. Teraz wróciła do niej cała chęć do życia, ale też i nadzieja, że któregoś dnia Nina wreszcie ją zaakceptuje.- I rozpakuj swoją walizkę. Nie pozwalam Ci się stąd ruszać.- jeszcze raz mocno go uścisnęła, po czym odrywając się od niego, spojrzała mu w oczy. Sinkovec był wspaniały.


     Dla Mgly...bo tylko ty umiesz stworzyć i dopasować tytuł, nie wiedząc o czym jest rozdział ;) Dziękuję ***

Rozdział 1"Czasami lepiej jest powierzyć kawałek swojego życia losowi."

Może była szalona, ale pomimo wszystkich obaw, które miała w sobie od wizyty starszego mężczyzny, który okazał się być prawnikiem jej rodziny, postanowiła wyjechać razem z nim by poznać ludzi, których przecież jeszcze niedawno tak zawzięcie szukała. Cieszyła się, że nareszcie będzie miała prawdziwą rodzinę, która pokocha ją taką, jaka jest. Co prawda jeszcze w ogóle ich nie znała, ale czuła, że przypadną sobie do gustu. Wierzyła, że oni również będą pragnęli ją poznać.
             Odwróciła głowę od widoku okna i krajobrazów, które mogła podziwiać przez całą podróż pociągiem, po czym uśmiechając się lekko, utkwiła wzrok w mężczyznę siedzącego obok.
- Panie Davidzie, jacy oni są?- spytała cicho, jakby nie chcąc przerywać jego rozmyślań, jednak on spojrzał na nią z uśmiechem wymalowanym na ustach i spytał upewniając się.
- Chodzi panience o państwo Sinkovec?- mruknęła coś na kształt potwierdzenia i zakładając jedną rękę na drugą, przygotowała się do opowieści, którą miała nadzieję usłyszeć od mężczyzny.- Są porządnymi i uczciwymi ludźmi. Zresztą co ja tam będę panience opowiadał, dosłownie za kilka minut będziemy na miejscu. Będzie miła pani czas, na poznanie ich od wszystkich stron. Ale jeśli chce panienka wiedzieć, moją największą sympatię zdobyła pani Marit, starsza kobieta. Rozkochała w sobie wszystkich pobliskich sąsiadów i sądzę, że nie tylko ich.- uśmiechnął się kończąc, jednak dziewczyna nie była do końca zachwycona z tej opowieści. Zdecydowanie chciała wiedzieć o wiele więcej, a starszy człowiek nie chciał jej tego ułatwić.
- Już się nie mogę doczekać kiedy ich poznam.- brunetka zacisnęła ręce w pięść, jakby przez chwilę denerwując się przed spotkaniem.- Już od dawna chciałam mieć prawdziwą rodzinę, a teraz moje marzenie może się spełnić. Czy to nie szczęście?- Mężczyzna nie odpowiedział, tylko popatrzył na nią rozpromienionym wzrokiem. Nie znała go długo, ale już mogła stwierdzić, że jest bardzo związany z jej nową rodziną, mimo że tylko dla nich pracuje.

             Kiedy pociąg zaczął się zatrzymywać, jej serce zabiło szybciej. Mimo radości, jaką odczuwała, gdzieś wewnątrz miała jeszcze strach, przed tym, co zaraz  się stanie. Pan David podał jej swoją rękę, po czym ruszyli ku wyjściu. Nie miała wiele bagaży, toteż prawnik postanowił wziąć małą walizeczkę w rękę i razem z panną Choinowską pospacerowali do miejsca, gdzie zamieszkiwała nowa rodzina Klary. Ich spacer trwał zaledwie kilka minut, a kiedy zbliżali się do wielkiego domu z ogrodem, prawnik pociągnął ją lekko za ramię.
- To tutaj.- powiedział po czym skierował swój wzrok na małą willę wokół której rozciągał się zielony ogród. Ten widok, zaparł jej dech w piersi, przez co nie mogła wydobyć z siebie żadnego słowa.- Dobrze się panienka czuje? – Nie była wstanie odpowiedzieć, więc kiwnęła nieznacznie głową. Zdecydowanie nie spodziewała się ujrzeć czegoś tak pięknego, bogatego. Nawet przez chwilę myślała o  tym, by się wycofać i natychmiast wrócić do swojego starego życia. Rozwiała jednak myśli, które kręciły się w jej głowie, po czym cicho powiedziała.
- Nie mówił pan, że tu jest tak pięknie.
- Ten widok może zachwycić każdego, ale niech panienka poczeka na wyposażenie domu.-  skierowała zdziwiony wzrok w jego stronę, po czym przetarła skroń palcami prawej ręki.
- Może nie powinnam tu przyjeżdżać. Mogą pomyśleć, że zrobiłam to dla pieniędzy.
- Jeśli pani nie spróbuje, nie pozna pani tej rodziny. Chce pani odpuścić, kiedy w końcu ją panienka odnalazła?
- Nie.- westchnęła z uśmiechem i podziękowała panu Davidowi, za obecność. Przy nim czuła się zdecydowanie lepiej, miała choć jedną znajomą dobrą duszę w nowym miejscu.
            
              Rzeczywiście słowa prawnika mogła potwierdzić już po samym wejściu do przedpokoju. Świeżo pomalowane ściany, nowoczesne umeblowanie – to tylko podstawowe rzeczy, dzięki którym dom wyglądał zjawiskowo. Do tego dochodziły jeszcze przepiękne, kolorowe obrazy i wielkie lustra, w których można by było przeglądać się niemal cały dzień. Dziewczyna wyszła z podziwu, dopiero gdy starszy mężczyzna pociągnął ją za rękę dalej, jak sądziła do salonu, który wyglądał jeszcze lepiej niż poprzednie pomieszczenie. Nigdy nie miała dostępu do takich luksusów, więc tym bardziej jej zachwyceniu nie było końca. Zaczarowana wpadła przez przypadek na ciemną sofę, która potem stała się miejscem siedzenia dziewczyny. W myślach starała się przypomnieć moment, kiedy wcześniej widziała tak wielkie pomieszczenie, jednak miała w głowię zupełną pustkę. Podniosła oczy wysoko do góry i zachwytem obserwowała kolejne partie pokoju, który był większy niż jej dotychczasowe całe mieszkanie. Minęła wzrokiem wielki telewizor wiszący na ścianie, drogocenny wazon, ciemne, prawie czarne meble, na których nie było nawet kłębka kurzu i kolejny obraz, który przedstawiał człowieka, podobnego do jej ojca. Czy to możliwe, że była to jedna i ta sama osoba?
               Wzdrygnęła się dopiero kiedy do tego samego pokoju wszedł młody, około dwudziesto kilkuletni mężczyzna. Brunet z ciemnymi oczyma i wysportowaną sylwetką. Podniosła się z kanapy natychmiastowo i podeszła bliżej prawnika, który od tej pory ciągle stał przy niej. Dopiero teraz zobaczyła, że z drugiej strony pokoju idą jeszcze dwie kobiety, jedna przypominająca wiekiem jej szefową, a druga babcię. Od razu pomyślała, że to niej mówił pan David, kiedy ich podróż zmierzała ku końcowi.
             Lekko zestresowana patrzyła na wszystkich troje, ale kiedy prawnik zabrał głos, poczuła się zdecydowanie lepiej.
- Poznajcie, to jest Klara.- dziewczyna uśmiechnęła się szczerze, a widząc odwzajemniony uśmiech na twarzy starszej kobiety i chłopaka, odetchnęła z ulgą.Brunet podszedł do niej i uścisnął dłoń dziewczyny.
- Jure. Miło mi poznać. To jest moja mama Nina.- pokazał  ręką na młodszą kobietę, po czym uśmiechnął się i wskazał na drugą.- I moja kochana babcia Marit.
- Zebrałem Was tutaj w sprawie spadku, który odczytałem kilka dni temu.- wszyscy spojrzeli po sobie, jednocześnie kiwając głowami, gdy prawnik zaczął swoją mowę.- Znalazłem tam zapis, który mówił również o rodzinie Andrzeja, twojego brata Nino.- kobieta ze zdenerwowaniem podeszła bliżej Davida i przyglądając się bliżej dziewczynie rzuciła.
- Chyba żartujesz? Tylko my dziedziczymy wszystko po ojcu.- westchnęła nerwowo.- A właściwie co tu robi ta panienka?
- Klara jest córką Andrzeja i została umieszczona w spadku.- wszystkie oczy zwróciły się w kierunku brunetki, która teraz stała na środku pokoju i zastanawiała się co mogłaby powiedzieć.
- Przecież ona nie jest naszą rodziną. Nie pozwolę, by dostała coś, na co tak ciężko pracowaliśmy.- Nina podniosła głos i patrzyła na Klarę zawistnym spojrzeniem. Słowa kobiety jak sztylet trafiły w serce młodziutkiej dziewczyny, która nie mogąc znieść tego co usłyszała, bez słowa skierowała się w kierunku drzwi.
- Mamo!- krzyknął głośno dotychczas milczący Jure i podbiegł do wychodzącej dziewczyny. Złapał ją za rękę i uniemożliwił dalszą ucieczkę.
- Zostań.- poprosił spokojnym już głosem.- Mama czasami mówi za dużo, ale wcale tak nie myśli.
- Jeśli nie chcecie mieć ze mną nic wspólnego, wystarczy jedno słowo, a zostawię Was w spokoju.- w jej głosie pojawił się dotąd niezauważalny smutek, ale po kolejnych słowach Jure od razu zmienił się w radość.
- To zaszczyt mieć w rodzinie kogoś takiego, jak ty.- uśmiechnął się do niej szeroko, po czym obejmując brunetkę za ramię, przyprowadził ją z powrotem do salonu…
Gdyby tylko wiedzieli, że została adoptowana przez Andrzeja, na pewno nic by z tego wszystkiego nie wyszło. Postanowiła zachować to w tajemnicy.

Prolog


         Z uśmiechem na ustach podniosła głowę z miękkiej poduszki, kiedy usłyszała pierwszy dźwięk budzika. Zegar dokładnie wybijał godzinę siódmą więc dokładnie za sześćdziesiąt minut musiała zjawić się w pracy. Nie czekając dłużej podniosła się z łóżka, ziewając przy tym głośno po czym powędrowała w stronę kuchni, by wstawić wodę na herbatę. Zdecydowanie musiała wypić coś gorącego, by nadawać się do życia po kolejnej w połowie nieprzespanej nocy. Znów czytała do późna romantyczną książkę, która w pewnym sensie była dla niej odskocznią od rzeczywistości i pracy. Uśmiechnęła się po raz kolejny na wspomnienie książki,po czym na jej twarzy zagościł grymas smutku. Niby wyglądała na osobę szczęśliwą, ale nie do końca tak się czuła. Mając zaledwie kilka lat straciła rodziców, a równocześnie jedyną rodzinę jaką posiadała. Bardzo długo starała się odnaleźć choć mały ślad, który prowadziłby do kogoś bliskiego, bezskutecznie. Kilka tygodni temu dała za wygraną. Czuła się samotna i choć miała wokół siebie mnóstwo ludzi, tęskniła za kimś, kto mógłby być jej rodziną.
           Kiedy ponownie zerknęła za zegarek, ze zdenerwowaniem musiała stwierdzić, że zostało jej zaledwie kilkanaście minut na zebranie się i wyjście z domu. Była przyzwyczajona do szybkiego tempa w życiu, jednak tym razem była na siebie zła. Zawsze tak samo.- westchnęła cicho i pobiegła w stronę łazienki, by choć wilgotną dłonią przeczesać roztrzepane w nieładzie włosy i zmyć resztkę makijażu, który widniał na jej twarzy z wczorajszego dnia.

            Weszła do sklepu punktualnie, zresztą nawet gdyby się spóźniła szefowa nie miałaby jej tego za złe. Była przecież jej jedyną pracownicą, która starała się pracować w miarę solidnie i sumiennie. Powitała ją uśmiechem i zostawiając na zapleczu swoje rzeczy, ruszyła do kasy, gdzie właśnie czekał pierwszy klient. Mimo, że pracowała w osiedlowym sklepie, zawsze miała co robić. Może jej praca nie była wymarzona, ale przynajmniej dostarczała pieniądze na utrzymanie siebie i mieszkania. Na pracę z pasją przyjdzie jeszcze czas…
            Podeszła do lady z zamiarem obsłużenia gościa, jednak starszy mężczyzna nie miał przy sobie nawet koszyka. Stał za to w eleganckim garniturze, z uczesanymi, krótkimi włosami i przyglądał się jej dokładanie.
- Pani Klara Choinowska?- spytał, kiedy dziewczyna zniecierpliwiona czekała na jego reakcję.
- Tak to ja. O co chodzi?
- Zabieram panią do Słowenii.- powiedział łamaną polszczyzną z uśmiechem wymalowanym na ustach. Nie wiedziała, czy ma się śmiać z żartu wypowiedzianego przez eleganta, czy przegonić za głupoty jakie wymyśla.
- Przepraszam, ale chyba nie rozumiem.
- Prawdopodobnie ma pani zapis w testamencie rodziny, której jestem przedstawicielem.- mężczyzna po raz kolejny uśmiechnął się z życzliwością wymalowaną w oczach.- Wszystko wskazuje na to, że jest pani dziedziczką posiadłość państw Sinkovec. Nie jedyną, ale myślę, że już nigdy nie będzie musiała pani  tak ciężko pracować. - Klara stała nadal przy kasie, kompletnie nie wiedząc co ma zrobić. Czy to możliwe, że wreszcie znajdzie prawdziwą rodzinę, która ją pokocha?
- Niech pani się nie zastanawia, tylko jedzie ze mną do innego świata. Nie ma pani nic do stracenia.- dodał na koniec, chcąc przekonać dziewczynę jak najszybciej.
- Ale ja pana nawet nie znam.
- Na to będziemy jeszcze mięli czas.
Może jednak warto zaryzykować?





             
Kochani, mam przyjemność zaprosić Was na nowego bloga. Tematyka jak zwykle skoczna, z tą tylko różnicą, że głównymi bohaterami są Słoweńcy. Mam nadzieję, że to opowiadanie się Wam spodoba. Serdecznie zapraszam do czytania ;)
Prolog dedykuję mojej kochanej mgle - urzekło mnie to, jak bardzo czekałaś na to opowiadanie. Dziękuję, że jesteś ;*
Droga M. kiedy zaczynałam pisać ryzykowny-skok, obiecałam Ci, że kolejne moje opowiadanie nie będzie o Austriakach. Dotrzymuje słowa ;*