poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 1"Czasami lepiej jest powierzyć kawałek swojego życia losowi."

Może była szalona, ale pomimo wszystkich obaw, które miała w sobie od wizyty starszego mężczyzny, który okazał się być prawnikiem jej rodziny, postanowiła wyjechać razem z nim by poznać ludzi, których przecież jeszcze niedawno tak zawzięcie szukała. Cieszyła się, że nareszcie będzie miała prawdziwą rodzinę, która pokocha ją taką, jaka jest. Co prawda jeszcze w ogóle ich nie znała, ale czuła, że przypadną sobie do gustu. Wierzyła, że oni również będą pragnęli ją poznać.
             Odwróciła głowę od widoku okna i krajobrazów, które mogła podziwiać przez całą podróż pociągiem, po czym uśmiechając się lekko, utkwiła wzrok w mężczyznę siedzącego obok.
- Panie Davidzie, jacy oni są?- spytała cicho, jakby nie chcąc przerywać jego rozmyślań, jednak on spojrzał na nią z uśmiechem wymalowanym na ustach i spytał upewniając się.
- Chodzi panience o państwo Sinkovec?- mruknęła coś na kształt potwierdzenia i zakładając jedną rękę na drugą, przygotowała się do opowieści, którą miała nadzieję usłyszeć od mężczyzny.- Są porządnymi i uczciwymi ludźmi. Zresztą co ja tam będę panience opowiadał, dosłownie za kilka minut będziemy na miejscu. Będzie miła pani czas, na poznanie ich od wszystkich stron. Ale jeśli chce panienka wiedzieć, moją największą sympatię zdobyła pani Marit, starsza kobieta. Rozkochała w sobie wszystkich pobliskich sąsiadów i sądzę, że nie tylko ich.- uśmiechnął się kończąc, jednak dziewczyna nie była do końca zachwycona z tej opowieści. Zdecydowanie chciała wiedzieć o wiele więcej, a starszy człowiek nie chciał jej tego ułatwić.
- Już się nie mogę doczekać kiedy ich poznam.- brunetka zacisnęła ręce w pięść, jakby przez chwilę denerwując się przed spotkaniem.- Już od dawna chciałam mieć prawdziwą rodzinę, a teraz moje marzenie może się spełnić. Czy to nie szczęście?- Mężczyzna nie odpowiedział, tylko popatrzył na nią rozpromienionym wzrokiem. Nie znała go długo, ale już mogła stwierdzić, że jest bardzo związany z jej nową rodziną, mimo że tylko dla nich pracuje.

             Kiedy pociąg zaczął się zatrzymywać, jej serce zabiło szybciej. Mimo radości, jaką odczuwała, gdzieś wewnątrz miała jeszcze strach, przed tym, co zaraz  się stanie. Pan David podał jej swoją rękę, po czym ruszyli ku wyjściu. Nie miała wiele bagaży, toteż prawnik postanowił wziąć małą walizeczkę w rękę i razem z panną Choinowską pospacerowali do miejsca, gdzie zamieszkiwała nowa rodzina Klary. Ich spacer trwał zaledwie kilka minut, a kiedy zbliżali się do wielkiego domu z ogrodem, prawnik pociągnął ją lekko za ramię.
- To tutaj.- powiedział po czym skierował swój wzrok na małą willę wokół której rozciągał się zielony ogród. Ten widok, zaparł jej dech w piersi, przez co nie mogła wydobyć z siebie żadnego słowa.- Dobrze się panienka czuje? – Nie była wstanie odpowiedzieć, więc kiwnęła nieznacznie głową. Zdecydowanie nie spodziewała się ujrzeć czegoś tak pięknego, bogatego. Nawet przez chwilę myślała o  tym, by się wycofać i natychmiast wrócić do swojego starego życia. Rozwiała jednak myśli, które kręciły się w jej głowie, po czym cicho powiedziała.
- Nie mówił pan, że tu jest tak pięknie.
- Ten widok może zachwycić każdego, ale niech panienka poczeka na wyposażenie domu.-  skierowała zdziwiony wzrok w jego stronę, po czym przetarła skroń palcami prawej ręki.
- Może nie powinnam tu przyjeżdżać. Mogą pomyśleć, że zrobiłam to dla pieniędzy.
- Jeśli pani nie spróbuje, nie pozna pani tej rodziny. Chce pani odpuścić, kiedy w końcu ją panienka odnalazła?
- Nie.- westchnęła z uśmiechem i podziękowała panu Davidowi, za obecność. Przy nim czuła się zdecydowanie lepiej, miała choć jedną znajomą dobrą duszę w nowym miejscu.
            
              Rzeczywiście słowa prawnika mogła potwierdzić już po samym wejściu do przedpokoju. Świeżo pomalowane ściany, nowoczesne umeblowanie – to tylko podstawowe rzeczy, dzięki którym dom wyglądał zjawiskowo. Do tego dochodziły jeszcze przepiękne, kolorowe obrazy i wielkie lustra, w których można by było przeglądać się niemal cały dzień. Dziewczyna wyszła z podziwu, dopiero gdy starszy mężczyzna pociągnął ją za rękę dalej, jak sądziła do salonu, który wyglądał jeszcze lepiej niż poprzednie pomieszczenie. Nigdy nie miała dostępu do takich luksusów, więc tym bardziej jej zachwyceniu nie było końca. Zaczarowana wpadła przez przypadek na ciemną sofę, która potem stała się miejscem siedzenia dziewczyny. W myślach starała się przypomnieć moment, kiedy wcześniej widziała tak wielkie pomieszczenie, jednak miała w głowię zupełną pustkę. Podniosła oczy wysoko do góry i zachwytem obserwowała kolejne partie pokoju, który był większy niż jej dotychczasowe całe mieszkanie. Minęła wzrokiem wielki telewizor wiszący na ścianie, drogocenny wazon, ciemne, prawie czarne meble, na których nie było nawet kłębka kurzu i kolejny obraz, który przedstawiał człowieka, podobnego do jej ojca. Czy to możliwe, że była to jedna i ta sama osoba?
               Wzdrygnęła się dopiero kiedy do tego samego pokoju wszedł młody, około dwudziesto kilkuletni mężczyzna. Brunet z ciemnymi oczyma i wysportowaną sylwetką. Podniosła się z kanapy natychmiastowo i podeszła bliżej prawnika, który od tej pory ciągle stał przy niej. Dopiero teraz zobaczyła, że z drugiej strony pokoju idą jeszcze dwie kobiety, jedna przypominająca wiekiem jej szefową, a druga babcię. Od razu pomyślała, że to niej mówił pan David, kiedy ich podróż zmierzała ku końcowi.
             Lekko zestresowana patrzyła na wszystkich troje, ale kiedy prawnik zabrał głos, poczuła się zdecydowanie lepiej.
- Poznajcie, to jest Klara.- dziewczyna uśmiechnęła się szczerze, a widząc odwzajemniony uśmiech na twarzy starszej kobiety i chłopaka, odetchnęła z ulgą.Brunet podszedł do niej i uścisnął dłoń dziewczyny.
- Jure. Miło mi poznać. To jest moja mama Nina.- pokazał  ręką na młodszą kobietę, po czym uśmiechnął się i wskazał na drugą.- I moja kochana babcia Marit.
- Zebrałem Was tutaj w sprawie spadku, który odczytałem kilka dni temu.- wszyscy spojrzeli po sobie, jednocześnie kiwając głowami, gdy prawnik zaczął swoją mowę.- Znalazłem tam zapis, który mówił również o rodzinie Andrzeja, twojego brata Nino.- kobieta ze zdenerwowaniem podeszła bliżej Davida i przyglądając się bliżej dziewczynie rzuciła.
- Chyba żartujesz? Tylko my dziedziczymy wszystko po ojcu.- westchnęła nerwowo.- A właściwie co tu robi ta panienka?
- Klara jest córką Andrzeja i została umieszczona w spadku.- wszystkie oczy zwróciły się w kierunku brunetki, która teraz stała na środku pokoju i zastanawiała się co mogłaby powiedzieć.
- Przecież ona nie jest naszą rodziną. Nie pozwolę, by dostała coś, na co tak ciężko pracowaliśmy.- Nina podniosła głos i patrzyła na Klarę zawistnym spojrzeniem. Słowa kobiety jak sztylet trafiły w serce młodziutkiej dziewczyny, która nie mogąc znieść tego co usłyszała, bez słowa skierowała się w kierunku drzwi.
- Mamo!- krzyknął głośno dotychczas milczący Jure i podbiegł do wychodzącej dziewczyny. Złapał ją za rękę i uniemożliwił dalszą ucieczkę.
- Zostań.- poprosił spokojnym już głosem.- Mama czasami mówi za dużo, ale wcale tak nie myśli.
- Jeśli nie chcecie mieć ze mną nic wspólnego, wystarczy jedno słowo, a zostawię Was w spokoju.- w jej głosie pojawił się dotąd niezauważalny smutek, ale po kolejnych słowach Jure od razu zmienił się w radość.
- To zaszczyt mieć w rodzinie kogoś takiego, jak ty.- uśmiechnął się do niej szeroko, po czym obejmując brunetkę za ramię, przyprowadził ją z powrotem do salonu…
Gdyby tylko wiedzieli, że została adoptowana przez Andrzeja, na pewno nic by z tego wszystkiego nie wyszło. Postanowiła zachować to w tajemnicy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz