poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 3 "Nawet najmniejsza rzecz może sprawić, że na twarzy człowieka pojawi się uśmiech"

       Od próby jej wyjazdu minęło kilka dni, po których już prawe zapomniała o niemiłych słowach wypowiedzianych w jej kierunku przez Ninę. Jak obiecał Jure, jego matka od pewnego czasu przestała na nią naskakiwać, wręcz stała się dla niej niezwykle miła. Dziewczyna domyślała się, że ta przemiana to tylko chwilowa sprawa, ale jeśli dzięki temu miała czuć się szczęśliwa, dlaczego nie miałaby tego zaakceptować?
      Dzisiejszy dzień Klara miała spędzić w towarzystwie Jure, który obiecał zaprowadzić ją w wyjątkowe miejsce. Już od samego rana nie mogła się doczekać, kiedy chłopak zapuka do jej drzwi i porwie ją na długi spacer. Nie mogła opanować uśmiechu, który wkradł się na jej usta, gdy tylko pomyślała o swoim nowo poznanym bracie. Może to było głupie, ale zawsze gdy się przy nim znajdowała, miała nieodparte wrażenie, że czuje się szczęśliwa. Rozpromieniła się jeszcze bardziej, kiedy usłyszała szelest otwieranych drzwi do jej pokoju. Odwróciła głowę w ich kierunku i uśmiechnęła się, widząc jak Jure skrada się cichutko, żeby jej nie zbudzić. Zamknęła oczy udając, że jeszcze smacznie śpi i czekała, aż chłopak podejdzie bliżej. Sinkovec usiadł na łóżku tuz obok niej i przyglądał się jej z zaciekawienie, którego nie mogła zobaczyć. Dopiero, kiedy poczuła jak chłopak odgarnia kosmyk jej włosów z czoła, otworzyła leniwie oczy i uśmiechnęła się szeroko.
- Nie spałaś.- bardziej stwierdził, odwzajemniając jej uśmiech. Dziewczyna poruszyła przecząco głową i patrzyła na niego z jakimś tajemniczym wyrazem twarzy.- A tak w ogóle to dzień dobry.
- Hej.- Klara podniosła się do pozycji siedzącej, naciągając kołdrę pod samą szyję. Domyślała się, że nie wygląda teraz najkorzystniej. Roztrzepane włosy, resztki po wczorajszym makijażu i podkrążone nieco oczy, od niewyspania. Zdecydowanie wczorajszego wieczoru, zamiast gadać z babcią powinna położyć się wcześniej, zwłaszcza, że wiedziała o której godzinie musi wstać. Zbliżała się siódma rano a mogło to potwierdzić słońce, które znajdowało się teraz na wysokości jej okna. Od kilku dni, właśnie dzięki takim obserwacjom zgadywała która dochodzi godzina i choć zegarek miała na wyciągnięcie ręki, ten sposób okazał się być o wiele ciekawszy.
- Wstawaj, zrobiłem Ci już śniadanie.- z zamyślenia wyrwał ją głos Jure, który nadal siedział koło niej i z uśmiechem przyglądał się jej jeszcze niewyspanej twarzy. Mruknęła coś w odpowiedzi i ziewnęła głośno, zasłaniając przy tym ręką usta. Chłopak zareagował jedynie śmiechem, po czym wstał z jej łóżka.- Mam Ci pomóc?- spytał, kiedy zobaczył, że dziewczyna z powrotem kładzie głowę na poduszkę. Brak odpowiedzi uznał za przyzwolenie, dlatego nie czekając ani chwili dłużej, pociągnął za pościel, która okrywała ciało Klary. Dziewczyna próbowała protestować i krzyczeć, jednak nic nie pomagało. Kiedy materiał znalazł się na podłodze, Klara skuliła się i oplotła rękoma swoje kolana. Skok temperatury dał się jej we znaki, bo po całym jej ciele przeszedł dreszcz zimna.
- Oddaj mi ją.- jej ton nie wskazywał na prośbę, lecz bardziej na rozkaz.
- Dobrze, ale zrobię to dopiero jak wstaniesz z łóżka.- chłopak uśmiechnął się lekko i choć zrobiło mu się żal zmarzniętej dziewczyny, nie miał ochoty przestać się z nią droczyć.
- Chcę ją teraz.
- Przykro mi, ale musisz spełnić mój warunek.
- Nic nie muszę.- oburzyła się, udając obrażoną.- Jeśli zaraz moja pościel nie pojawi się na moich nogach, nigdzie z tobą nie pójdę.- powiedziała tonem, nieznoszącym sprzeciwu, jednak chłopak nie zamierzał tak szybko odpuścić.
- Pójdziesz, choćbym miał Cię do tego zmusić.- dziewczyna wybuchła śmiechem, jednak nadal patrzyła na niego z obrażona miną.- Chcesz się założyć?
- Nie odważysz się.- powiedziała z uśmiechem i rzuciła w jego stronę małą poduszeczkę.
- Zobaczymy.- to mówiąc zaczął się do niej niebezpiecznie zbliżać.- Na pewno tego chcesz?- nie usłyszał od niej żadnej odpowiedzi, więc nie zastanawiając się dłużej, chwycił ją w pasie i z niesamowitą lekkością podniósł ją do góry. Kiedy już trzymał ją na rękach, nawet nie pozwolił zrobić jej żadnego ruchu. Co jak co, ale uścisk to miał mocny.
- Głupi jesteś.- nie mając już dłużej siły mu się przeciwstawiać, spokojnie czekała aż ja wreszcie puści, na co się nie zapowiadało.
 - A ty uparta jak osioł.- zaśmiał się patrząc na dziewczynę, która starała się udawać obrażoną.- Masz szczęście, że jesteśmy rodziną, bo w innym wypadku wrzuciłbym Cię teraz do basenu.- za jego ostatnie słowa dostał łokciem pomiędzy żebra, ale to i tak w mniemaniu Klary była nieduża kara. Obiecała sobie jednak, że następnym razem to ona będzie górą w tej nierównej walce. Uśmiechnęła się, kiedy chłopak zwolnił uścisk i postawił ja na podłodze.
- A teraz nie masz innego wyjścia, za piętnaście minut wychodzimy.

        Po ich porannym przekomarzaniu się nie zostało już śladu, teraz szli w skupieniu i tylko Jure wiedział, dokąd prowadzi ten ich spacer.
- Daleko jeszcze?- spytała uśmiechając się szeroko. Chłopak zatrzymał się na chwilę i wskazał palcem na obiekt wyłaniający się pomiędzy drzewami.
- Jeszcze tylko kilka kroków i będziemy na miejscu.- Dziewczyna z zainteresowaniem spojrzała na wyznaczony punkt i z zadowoleniem stwierdziła, żeidą w kierunku skoczni narciarskiej.
- Będziemy oglądać skoki?
- Nie do końca.- Jure uśmiechnął się a w jego oczach pojawił się błysk, który zauważyła dosłownie w ostatniej chwili.- Ty będziesz je oglądała.
- A ty, co będziesz robił w tym czasie?- spytała lekko zdziwiona i wyczekiwała na jego odpowiedź, która pojawiła się kilka chwil później.
- Widzisz Klara…ja będę skakał.- zatrzymała się na chwilę, tym samym przyswajając do siebie jego słowa.
- Jesteś skoczkiem i nic mi wcześniej nie powiedziałeś?
- Jakoś nie było okazji. A po za tym ostatnio mieliśmy trochę wolnego więc mogłem zając się poznawaniem swojej siostry.- na jej usta wkradł się delikatny uśmiech, ale tuż po nim pojawił się grymas zastanowienia.
- Kiedyś strasznie interesowałam się skokami, ale…
- Ale…
- Później zeszły na dalszy plan, zajęłam się pracą, nauką, swoimi obowiązkami.A ty?
- Co ja?
- Od kiedy jesteś skoczkiem?- spytała po pewnym czasie, szukając odpowiednich słów.
- Praktycznie od dziecka. Babcia zawsze przychodziła tu ze mną, kiedy byłem dzieckiem. To dzięki niej zostałem na skoczni dłużej. To całe moje życie i nie wyobrażam sobie mojego świata bez skoków.- uśmiechnęła się słuchając go bardzo uważnie. Jure miał pasję, którą realizował. Widać było, że skoki są dla niego bardzo ważną, a kto wie czy nie najważniejszą rzeczą w życiu.- Może nie skacze jakoś świetnie, ale…
- Kochasz to?- dodała za niego.
- Właśnie.
- I to się najbardziej liczy.- uśmiechnął się słysząc jej słowa.
- Mama nie była zachwycona moją decyzją, ale musiała przyjąć do wiadomości, że jej syn nie widzi swojej przyszłości bez sportu.
- I wtedy po raz pierwszy postawiłeś się jej i sam zdecydowałeś o swoim życiu?-uśmiechnął się lekko i przeczesał dłonią swoje ciemne włosy.
- Tak, chyba tak. I od tej pory robię to cały czas.- w tej chwili oboje wybuchli śmiechem i pomaszerowali w stronę skoczni.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz