Klara
nie mogła się spodziewać, że oglądanie treningu na prawie pustych
trybunach przyniesie jej tyle szczęścia. Śmiało mogła stwierdzić, że od
zawsze uwielbiała skoki narciarskie, ale nigdy nie miała okazji
przyglądać się im z bliska. Pewnie gdyby Jure nie zabrał jej dziś ze
sobą, nadal nie wiedziałaby czym zajmuje się ten przemiły chłopak.
Podziwiała jego zaangażowanie, miłość do tego sportu. Ona mogła jedynie
kibicować mu z odległego miejsca na trybunach i wspierać go, kiedy
będzie oddawał swój następny bardzo ważny, choć treningowy skok.
Brunetka przesiedziała tam jeszcze dwie godziny i z uśmiechem na ustach
mogła stwierdzić, że nie nudziła się przez ten czas ani chwili. Może
dla niektórych to było głupie, wpatrywanie się ciągle w różnych
skoczków, ale ona traktowała to bardziej jako oderwanie od
rzeczywistości, chwilę rozrywki, której przecież od kilku dni nie miała
za dużo. Cieszyła się na samą myśl, że nie jest tu po raz ostatni, a kto
wie, może uczęszczanie na skocznie razem z Jure stanie się dla niej
codziennym rytuałem. Nie wiedziała dlaczego, ale z każdą kolejną chwilą
chciała tu przychodzić coraz częściej. Chciała tu być bez względu na
wszystko i wszystkich. Postanowiła, że gdy tylko chłopak po nią
przyjdzie, będzie domagać się aby opowiedział jej o skokach coś więcej.
Była tak spragniona wiedzy, że chwilami chciała zerwać się z siedzenia i
pobiec do szatni, gdzie właśnie skoczkowie przygotowywali się do
wyjścia. Jednak mimo wszystko cierpliwie postanowiła poczekać na
bruneta, który podczas treningu kilkakrotnie przybiegał do niej i pytał
czy niczego jej nie brakuje.
Kiedy zobaczyła zbliżającą się
do niej postać znajomego chłopaka, wstała ochoczo z miejsca i ruszyła w
jego stronę. Już nie mogła się doczekać ich spotkania i dyskusji na
wszystkie tematy, o których chciałaby z kimś porozmawiać. Stłumiła
jednak swoją radość widząc, że Jure nie jest sam. Obok siebie prowadził
wysokiego jasnowłosego mężczyznę, który uśmiechał się niezwykle
promiennie.
Przyjrzała mu się z bliska, kiedy stał prawie
naprzeciw niej. Kiedy ją dostrzegł jego usta ponownie powędrowały ku
górze, ukazując rząd białych zębów. Dziewczyna w pierwszej chwili
speszyła się, czując na sobie jego silne spojrzenie, jednak kiedy
chłopak uścisnął delikatnie jej dłoń, odwzajemniła jego gest. Przez
chwilę, zastanawiała się nad tym, czy ktokolwiek inny ma taki piękny
uśmiech jak on, jednak nie znalazła w swoim otoczeniu zupełnie nikogo.
Zdecydowanie ten skoczek powinien się tylko uśmiechać, bo wychodziło mu
to wspaniale. A w dodatku nie mogła powiedzieć, że nie był przystojny.
Może nie był tak wspaniały jak Jure, ale niczego mu nie brakowało.
Spojrzała w jego stronę raz jeszcze i odwzajemniła ten promienny
uśmiech, którym ciągle ją obdarzał.
- Klara poznaj mojego
przyjaciela.- po chwili ciszy głos zabrał Jure, który przez ten cały
czas jak zahipnotyzowany wpatrywał się w dziewczynę. Dopiero teraz
dostrzegł, jak pięknie prezentuje się dzisiejszego dnia. Jej lekko
pofalowane włosy skręcały się mocniej na wysokości szyi a malinowa
pomadka dawała jej ustom niezwykle soczysty wygląd.- Jurij Tepes.
-
Klara Choinowska, miło mi Cię poznać. – chłopak po raz kolejny tego dnia
obdarzył ją uśmiechem. Jeszcze chwila, a chyba się w nim zakocha.
-
Miałeś rację Sinkovec. – rzucił nowo poznany.- Jest bardzo piękna.-
Klara poczuła jak na jej prawym policzku pojawia się rumieniec, jednak
nadal zachowywała się tak jak wcześniej. Sinkovec zaśmiał się głośno i
podszedł do dziewczyny, obejmując ją w pasie.
- Ja zawsze mam rację Tepes.
- Dobra, dobra. Tylko uważaj bo twoja dziewczyna będzie zazdrosna o Klarę.
Po tych słowach Klara jakby na chwile zamarła. Poczuła jak w jej serce
uderzyła coś ciężkiego i przewraca je w drugą stronę. Nie sądziła, że
Jure będzie ukrywał przed nią tak ważny fakt z jego życia. Chyba właśnie
zawiodła się na osobie, którą od kilku dni uważała za bardzo ważną, a
kto wie czy nie najważniejszą w swoim życiu. Miała ochotę powiedzieć mu
prosto w twarz, co o nim myśli, jednak zamiast tego ucichła na chwilę.
Czuła w sobie straszny zawód. Może gdyby Sinkovec powiedział jej
wcześniej o kobiecie którą kocha, nie miałaby mu niczego za złe, ale w
tym wypadku miała prawo czuć się oszukana.
Jure miał
dziewczynę. Ale czego niby miła się spodziewać? Że przyjedzie tutaj i
znajdzie miłość swojego życia? Przecież ten chłopak był cudowny, a tacy
zazwyczaj są już zajęci. Po za tym chyba zapominała o najważniejszym.
Jure był jej rodziną i wszyscy oprócz niej myśleli, że są rodziną
biologiczną. Tak jednak nie było, ale teraz to i tak nie miało
najmniejszego znaczenia. Skoczek, który zjednał jej serce był z kimś
związany i nie miała prawa niszczyć jego dotychczasowego życia.
Jak gdyby nic się nie stało po kilku chwilach ciszy dziewczyna znów
przybrała na usta szeroki uśmiech. Cóż z tego, że nie był to uśmiech
szczery, kiedy i tak nikt nie mógł tego rozszyfrować. Ludzie których
tutaj poznała wiedzieli o niej niewiele i tak naprawdę nie dała im
szansy na poznanie. Jedynie ona sama wiedziała co tak naprawdę czuje w
środku, gdzie nie ma żadnych innych świadków. A czuła nieprzyjemny ból i
z chęcią wypłakałby się teraz w poduszkę. Odsunęła jednak te myśli na
potem i przeniosła wzrok na Tepesa, który przyglądał się jej uważnie od
kiedy tylko znaleźli się naprzeciw siebie.
- Elizabeth wie, że nie
musi być o mnie zazdrosna.- usłyszała za sobą dotychczas milczącego
bruneta, jednak w jego głosie można było wyczuć pewien rodzaj złości.-
Chyba będziemy się już zbierać.- tym razem skierował swoje słowa do
dziewczyny. Ta jedynie pokiwała lekko głową.
- Mam nadzieję, że spotkamy się jeszcze kiedyś.- Tepes nie dawał za wygraną i patrząc intensywnie na Klarę starał się uchwycić jej spojrzenie, a kiedy już mu się ta sztuka udała znów uśmiechnął się do niej uroczo.
-
W takim razie do zobaczenia.- powiedziała cicho po czym odwróciła się i
spoglądając co jakiś czas na Jure, szła za nim posłusznie. I tylko ona
mogła wiedzieć, jak bardzo tego dnia poczuła się zawiedziona…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz