poniedziałek, 1 października 2012

Rozdział 2 "Jedna porażka, nie oznacza kolejnej"

 
        Klara mogła powiedzieć z ręką na sercu,  że teraz była już naprawdę szczęśliwa. Miała prawdziwy dom, rodzinę. No może troszkę tęskniła za przyjaciółmi, których zostawiła w Polsce, ale przynajmniej na razie postanowiła nie zaprzątać sobie tym głowy. Była tu zaledwie trzy dni, więc nie chciała od razu psuć sobie wyjazdu. Bardzo dużo czasu spędzała z Jure, który gdy tylko miał wolną chwilę rozmawiał z nią i pokazywał miejsca, w które sam najczęściej chodził. Klara od razu polubiła tego wiecznie uśmiechniętego chłopaka. Nie mogła sobie wymarzyć lepszego brata, o którym jednak wiedziała jeszcze bardzo niewiele. Chłopak obiecał, że niedługo to zmienią i będą mięli jeszcze okazję aby poznać swoje wady i zalety. Wierzyła, że tak będzie, nie miała podstaw by sądzić inaczej.
         Jednak jej szczęście nie trwało za długo. Skończyło się wtedy, gdy dziewczyna zobaczyła w jaki sposób traktuje ją Nina, matka Jure. Na początku myślała, że kobiet ma taki specyficzny humor, że nie ufa nowo poznanym ludziom, ale szybko wyszła z błędu. Kobieta nie lubiła jej i dogryzała Klarze w każdy możliwy sposób, w każdym możliwym momencie, czy to przy rozmowie, czy przy wspólnym posiłku. I nie trzeba było specjalnie się wysilać, by zauważyć jej nastawienie do młodej dziewczyny. Chciała, aby Klara wyprowadziła się od niech jak najszybciej, a najlepiej by było, gdyby wróciła tam, skąd przyszła. I nie pomagały upomnienia Jure, ani obrona babci. Wyglądało na to, że Nina nie da za wygraną i chce walczyć o swój majątek, który rzekomo chciała zabrać im panna Choinowska. Klara powoli zaczynała mieć dosyć zachowania kobiety, przecież nie przyjechała tu by ich okraść, chciała tylko poznać swoją rodzinę.
          Podczas śniadania jak co dzień Klara usiadła tuż obok Marit. Staruszka od początku trzymała jej stronę i starała się ją wspierać w trudnych momentach, kiedy Nina znów postanowiła jej dogryzać. Niekiedy broniła ją przed złośliwymi komentarzami, jednak nie miała odpowiedzi na wszystko. Pomimo tego, już zdążyła ją polubić. Stała się dla niej jak babcia, której nigdy wcześniej nie miała. To było wspaniałe uczucie.
Kiedy dopijała już swoją herbatę zerknęła w stronę młodszej kobiety. Widziała na sobie jej ostry wzrok, jakby chciała za chwilę znów powiedzieć coś niemiłego w jej kierunku. Zdążyła się częściowo do tego przyzwyczaić, ale to stawało się strasznie trudne do wytrzymania, zwłaszcza, kiedy Jure nie było w domu, tak jak dziś. Musiała się przed nią ukrywać, by nie sprowokować jej do kolejnych gorzkich słów. Jednak tym razem była na pozycji straconej, nie mogła po prostu odejść od stołu bez żadnego słowa.
- Nasza panna z Polski nie jest głodna? Czyżby nie smakowało Ci śniadanie?- nieprzyjemny ton Niny sprawił, że gwałtownie się wyprostowała.- Nie wiesz, że kulturalni ludzie nie marudzą przy stole?- kobieta rzuciła jej krótkie spojrzenie nasycone jadem, po czym wróciła do konsumowania.
- Nie czuje się dziś najlepiej.- dziewczyna mimo irytacji, starała się zachować normalnie.
- Tak jak codziennie.- usłyszała już nieco ciszej Klara.- W takim razie lepiej będzie jak opuścisz jadalnie i dasz nam w spokoju zjeść.
- Nino przestań!- teraz głos zabrała babcia, która nie mogąc patrzeć na złośliwość córki, spojrzała na nią chłodno.- Daj dziewczynie wreszcie spokój.- I dała, ale tylko na krótką chwilę, bo widząc jak Klara wstaje od stołu nie powstrzymała się od kolejnego komentarza.
- Długo zamierzasz jeszcze zamęczać nas swoją wizytą?- to pytanie całkowicie uraziło dziewczynę, która tak bardzo przejęła się słowami Niny, że przez chwilę nie mogła wypowiedzieć ani słowa.- Odpowiesz, czy dalej będziesz tak stała i milczała.
- Niedługo.- wybełkotała niewyraźnie, co wywołało na twarzy kobiety ironiczny uśmiech.
- To znaczy? Przecież nie będziesz ciągle siedziała na naszej łasce.-dziewczyna doskonale widziała zakłopotany wzrok Marit, która nie mogła jej pomóc w żaden sposób.
- Jak tylko znajdę coś do wynajęcia, wyprowadzę się stąd. Niech się pani nie martwi.
- I doradzałabym również wynająć dobrego adwokata, bo tak łatwo nie oddamy pani naszego majątku. – dopiero teraz Klara zrozumiała, o co tak naprawdę chodzi matce Jure. Bała się, że dziewczyna będzie chciała zabrać im majątek. Znów poczuła w sercu mocny uścisk. Przecież nawet przez chwilę nie pomyślała o pieniądzach. Nienależny oceniać innych swoją miarą.
- Nie zależy mi na waszym majątku, ani pieniądzach. Przyjechałam tu, żeby was poznać, ale widzę, że tylko ja cieszyłam się z przyjazdu tutaj.-  Klara z zawodem spuściła wzrok na podłogę, a w jej oku zakręciła się łza. Nie tak to sobie wszystko wyobrażała.
- Nie wierzę w czystość twoich intencji. I przestań udawać świętą.- kobieta spojrzała na nią po raz kolejny chłodnym wzrokiem i wróciła do jedzenia.-Doskonale wiem, że jesteś tu tylko z powodu spadku,
- Nic pani nie wie.- rzuciła głośno, po czym pędem rzuciła się w kierunku drzwi, miała dosyć wysłuchiwania kolejnych oskarżeń, które padały w jej kierunku. Jeszcze nikt w życiu nie obraził ją w tak bezczelny sposób. Można  było jej zarzucić wszystko, ale nie materializm. Pobiegła do swojego pokoju i wyciągnęła spod łóżka niedużą walizkę, dokładnie tą samą, która kilka dni temu zdążyła rozpakować. Otworzyła ją jak najszerzej i opróżniając szafę ze swoich ubrań, wrzucała je do środka walizki. Nie sądziła, że jej wyjazd skończy się po trzech dniach, ale i tak nie żałowała swojej decyzji. Skorzystała z okazji i choć wszystko potoczyło się inaczej niż by tego chciała, wykorzystała swoją szansę. Może wyjazd był pomyłką, ale dzięki temu poznała dwie osoby, które od początku bardzo polubiła. Walizka była już prawie pełna, kiedy usłyszała ciche stukanie do drzwi.
- Mogę?- odwróciła się gwałtownie, słysząc głos Jure. Pozwoliła mu zostać, jednym skinięciem głowy.- Rozmawiałem z babcią.- kontynuował, jednak dziewczyna w dalszym ciągu zajęta była układaniem swoich rzeczy w walizce.- Strasznie przepraszam Cię za moją mamę. Zupełnie nie wiem co się z nią dzieje. Nigdy się tak nie zachowywała.
- Przepraszam Jure, ale myślę, że to nie ma sensu.
- Ale co.- chłopak dopiero teraz zauważył, że Klara pakuje swoje rzeczy więc wstał i ze zdziwieniem podszedł bliżej.- Co ty robisz?
- Wyjeżdżam.- westchnęła.- Skoro mnie tu nie chcecie, to nie będę zawracać Wam głowy. Wracam do siebie.
- Klara, nie pozwolę Ci na to!- chłopak złapał ją za ramię i przyciągnął do siebie.- Przecież wiesz, że stałaś się dla nas ważna w chwili, gdy tu przyjechałaś. Nie możesz nas teraz tak zostawić.- Jure spojrzał głęboko w jej oczy, po czym uśmiechnął się.
- Nina chyba nie jest takiego samego zdania.
- Nie przejmuj się nią, obiecuję, że już nigdy nie powie na ciebie złego słowa. No już uśmiechnij się.- zaproponował, ale brzmiało to bardziej jak rozkaz.-Wiem, że musiało być Ci przykro, ale uwierz mi, prędzej czy później się do ciebie przekona. Po prostu potrzebuje więcej czasu niż ja z babcią.- na jego twarzy znów zagościł uśmiech.- A właśnie, babcia zaprasza Cię na nalewkę. Otworzyła ją specjalnie dla ciebie, żeby napić się z jedyną wnuczką, jaką ma.
- Dzięki Jure.- dziewczyna po raz pierwszy w tym dniu rozpromieniła się. Po rozmowie z chłopakiem zrobiło jej się lżej na sercu.
- I nalegam, żebyś mieszkała u nas, ile tylko się da. To jest też twój dom. Na zawsze.- przytuliła się do niego mocno i z uśmiechem na ustach patrzyła na krajobraz za oknem. Teraz wróciła do niej cała chęć do życia, ale też i nadzieja, że któregoś dnia Nina wreszcie ją zaakceptuje.- I rozpakuj swoją walizkę. Nie pozwalam Ci się stąd ruszać.- jeszcze raz mocno go uścisnęła, po czym odrywając się od niego, spojrzała mu w oczy. Sinkovec był wspaniały.


     Dla Mgly...bo tylko ty umiesz stworzyć i dopasować tytuł, nie wiedząc o czym jest rozdział ;) Dziękuję ***

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz